Białoruś nie jest dziś popularną destynacją turystyczną. Poprzez reżim i uzależnioną od Rosji politykę nie kojarzy się pozytywnie, zwłaszcza w Europie. Ale na przekór stereotypom, politycznym skojarzeniom i ogólnej niechęci, która wiąże się z Białorusią u wielu ludzi, ja odwiedzam te rejony – po pierwsze dlatego, że tu sięgają moje rodzinne korzenie, po drugie dlatego, że atmosfera wielkich hal targowych jest niezwykła. Post-sowiecki klimat jest malowniczy – to widać na pierwszy rzut oka – rzeczywistość wypełniona haftami z lat 50., barwnymi szyldami i socjalistycznymi płaskorzeźbami nam w Polsce wydaje się odległą przeszłością, a tu uderza, lśni, nadal świetnie zachowana, funkcjonująca.
Кomarovka została zbudowana w 1979 roku. Projekt pawilonu był autorskim pomysłem architektonicznego
Ale skupmy się na jedzeniu – choć kuchnia białoruska nie różni się diametralnie od innych słowiańskich kuchni, to właśnie na słynnej Komarovce można poznać bliżej to, co oferują takie kraje jak Kazachstan czy Tadżikistan, rosyjskie hodowle ryb oraz białoruscy dostawcy. Komarovka, czyli największy i „najmasywniejszy” (to słowo idealnie określa objętość tego miejsca) targ w sercu Mińska wzbudza na początku zaniemówienie, a później ekscytację tak słodką, jak płytki miodu, które są tutaj sprzedawane jak najzwyklejsze w świecie batoniki. Znajdziecie tutaj dosłownie wszystko, co wchodzi w skład kuchni byłego Związku Radzieckiego. Marynowane pędy czosnku niedźwiedziego (cheremsha), pluszowe liście winogron (z których robi się gruzińską wersję gołąbków „dolma” – podpowiada babcia), a nawet aromatyczny barbaris, przyprawę przywiezioną wprost z pól Uzbekistanu. Komarovka to bogactwo ryb – żywe jesiotry i siewrugi są sprzedawane na co dzień, a kawior i wszelakie rodzaje ikr mają swoje osobne stoiska. Co dotyczy mięs, z pewnością tu ich nie brakuje. Kazachskie baraszki (idealne na tradycyjny “plov”, czyli duszoną baraninę z ryżem – kolejna pyszna propozycja z Uzbekistanu), dzikie króliki, wołowe ogony, metrowe kaszanki. Można wymieniać w nieskończoność.
Poza tym, na Komarovce panuje atmosfera targu z prawdziwego zdarzenia. Bez wahania można pytać się o przepisy i rady u przyjaznych babek (nie lubią siebie nazywać sprzedawczyniami), które doradzają za ladami. Ale Komarovka to także miejsce spotkań – bez pośpiechu można gustować i gawędzić z Turkmenami, którzy sprzedają zioła. Choć lepiej przyjść z rana, bo popołudniu już może nie być świeżo upieczonego lavasha, pysznego kaukaskiego chleba!
tekst i zdjęcia: Edward Kanarecki
Zobacz też podobne artykuły
Przewodnik po Warszawie
Od pierwszego numeru UST, w którym prezentowaliśmy Berlin, i drugiego, gdzie pojawił się Poznań, opublikowaliśmy już 21 przewodników po miastach w Polsce i za granicą. Nie było wśród nich dotychczas Warszawy, choć odpowiedni bedeker jej się należy, a tutejsze miejsca znamy świetnie – ze wszystkimi ich niuansami; nie raz obserwowaliśmy jak powstają, znamy ich zawikłane
#Nocny Market też w czwartki!
W każdy wiosenno-letni weekend, perony dawnego dworca Warszawa Główna Osobowa zamieniają się w targ kulinarny czynny do późnych godzin wieczornych. Dla fanów street foodu po zmroku, Nocny Market przygotował gratkę – od 1 czerwca działać będzie także w czwartki! Lato tuż tuż, a z ciepłych wieczorów żal nie korzystać – Nocny Market wydłuża więc kulinarny weekend o
# czwarte, Nocny Market, WarszawaPrzewodnik po Stambule
Na początku jest szok. Zawsze. Bo niby wiesz, czego się spodziewać, ale prawdziwe miasto robi większe wrażenie niż liczby w przewodnikach czy kontury wyrysowane na mapach. Stambuł obezwładnia. Uderza we wszystkie zmysły, zawraca w głowie. Pierwsza reakcja – onieśmielenie. A może nawet poczucie przytłoczenia dźwiękami, nieustannym ruchem wokół. Ale to mija wraz z pierwszą filiżanką
# StambułUSTA na Śląsku
„Czy Katowice przypadkiem są w fabryce? Czy polarne misie wyłażą na ulice tu?”* Pojechaliśmy zobaczyć na własne oczy! Odkryliśmy region w transformacji, z niezwykłą liczbą nowych budynków – potężnych, instytucyjnych, właśnie oddanych do użytku. Sytuacja w gastronomii zmienia się równie dynamicznie. Jeszcze dwa lata temu nie było połowy miejsc, które dziś opisujemy. Ale pamiętajcie też,
# Bytom, Chorzów, Gliwice, Katowice, przewdonik, śląsk, Zabrze