Podobno żaden inny naród niema tak wysokich wymagań co do poziomu gastronomii – ale wyrobionym podniebieniom, dziesiątkom możliwości, które oferują niezliczone lokale tego miasta, niestety towarzyszą wysokie ceny. Dlatego, aby nie zgubić się w gąszczu kulinarnych ofert, poznajcie z nami te miejsca, które koniecznie trzeba odwiedzić.
Rothschild Boulevard to jedna z najbardziej spektakularnych ulic
w Tel Awiwie. Łagodnym łukiem okrąża centrum miasta, ciągnie się do osiedla Newe Cedek – aż po wieńczący ją budynek teatru Habima. Jest wyjątkowo szeroka w porównaniu z wąskimi zazwyczaj zabu- dowaniami miasta. Środkowy pas to deptak połączony ze szpalerem pięknych drzew, a wśród nich ukryte kioski z kawą i przekąskami (szczególnie polecamy kiosk Gili z domowej roboty deserami malabi). Na Rothschild mieszczą się ambasady, instytucje, no i domy najbogat- szych – wszak nazwa zobowiązuje, a ta pochodzi od nazwiska jednej z najbogatszych żydowskich rodzin. Dziś niskie stylowe zabudowania są brutalnie wypierane przez wspinające się coraz wyżej wieżowce. Przykładem starej architektury jest Rothschild 12 – urocza jednopię- trowa kamienica z wdzięcznie wyglądającymi balkonikami. Od ponad dekady mieści się tu klubokawiarnia, jeden z najpopularniejszych adre- sów w mieście, funkcjonująca od świtu do późnej nocy. Rano można przyjść tu na śniadanie i kawę, potem zjeść lunch, a dzień zakończyć drinkiem przy DJ-skim secie lub akcji artystycznej. Kultowy adres, ale niestety jego losy są przesądzone – kamienica została sprzedana, praw- dopodobnie zostanie wyburzona, a klub – na szczęście – przeniesie się do nowej lokalizacji.
Również przy samym Carmel mieści się M25. Zresztą właśniez tej bliskości restauracja ta wykiełkowała. Jej założyciel, Jonathan Borowitz, tym razem postanowił stworzyć proste bistro z mięsnymi smakołykami od pobliskiego rzeźnika. Ten ma swój lokal dokładnie 25 metrów od M25! Mamy więc podroby, na przykład świetne ozorki i żołądki. Są też kiełbaski, żeberka, polędwice, antrykoty oraz steki. Kandydaci na patelnię i grilla leżą karnie wyeksponowani w wielkiej ladzie chłodniczej. Tu zaczyna się nasza kulinarna przygoda, może- my wskazać obsłudze wypatrzony kawałek lub zdać się na gotowe propozycje wypisane kredą na ścianie. Oferta zmienia się codziennie. Przysmakiem w M25 jest arayes, bliskowschodnia grillowana pita nadziewana delikatną, świetnie doprawioną poszatkowaną baraniną – podaje się ją z aromatycznymi pomidorami z tahiną. W ogóle sałaty w M25 są mistrzowskie: świeże, chrupiące, podawane w wielkich por- cjach. To znakomite dopełnienie mięsnych dań, bo dodają im lekkości. Wszystko ląduje na papierowym obrusie, bez ceregieli. Do tego kieliszek domowego wina i widok kucharzy uwijających się na kuchni. Płomienie buchają, steki się rumienią – energia i rozkosz! Bez wątpienia to jedno z najciekawszych dziś miejsc w Tel Awiwie.
2 M25 Restaurant, Simtat HaCarmel 30, www.facebook.com/meatmarkettlv
Benny Briga, przystojny 40-latek ze starannie przystrzyżonymi wąsikiem i bródką, rozgniata w palcach jagody jałowca, wrzuca je do szklanki, dodaje trawę cytrynową, liście winogron, gałązkę kwitnącej bazylii, kawałek melona i plasterki świeżych g, całość uzupełnia wodą gazowaną. Tak powstaje jeden z najbardziej wyszukanych napojów, jakie zdarzyło mi się pić. Autorskie lemoniady Benny’ego wyglądają oszałamiająco, a smakują jeszcze lepiej. Jest ich kilka wariantów i ciągle powstają nowe, autor uwielbia eksperymentować i cały czas wymyśla kolejne połączenia składników. Napoje wydawane są z ma- łego okienka na targu Levinsky. Benny krząta się pomiędzy świeżymi ziołami i kwiatami oraz rzędami słoi z domowymi syropami. Robi jez arbuza, g, jabłek, gruszek nashi, gujawy, moreli. Ma też pod ręką całą gamę przypraw: jałowiec, anyż, wanilię czy perską cytrynę. Przed okienkiem stoi Sussita, legendarny model izraelskiego pick-upa, produkowany w latach 70. Jego dach Benny ozdobił kaskadą roślin i kwiatów, z tyłu na skrzyni ustawił ławeczki – tak powstał ogródek, w którym można spożywać jego autorskie lemoniady. Benny przez kilkanaście lat pracował jako kucharz w telawiwskich restauracjach, a kiedy stracił posadę, postanowił otworzyć własny biznes. Postawiłna Levinsky, bo sam mieszka w okolicy. Poza sodą Briga sprzedaje też kawę, kanapki i marcepan o smaku kawy, pistacji i buraków. Szalone? Nie dla Benny’ego!
tekst: Monika Brzywczy, zdjęcia: Krzysztof Kozanowski/USTA