JEMY, MÓWIMY, CAŁUJEMY
LUDZIE, MIEJSCA

Nadzieja, pasja i bauhaus

 

 

 

Co było punktem wyjścia do rozpoczęcia projektowania Nadziei?

Agnieszka: Izrael. Ewelina wiedziała, że chce tu serwować dania inspirowane kuchnią izraelską. Zastanawiałyśmy się, jak do tego w nowoczesny sposób nawiązać w przestrzeni. Od razu przyszły nam do głowy kolory, materiały, bauhaus.

Ewelina: Przyznaj, że ucieszyłaś się , że nie będzie PRL-u! (wzornictwo którego dominowało w poprzednim lokalu Eweliny Je-sus – przyp. red.) Wnętrze Je-susa zrobiliśmy w dwa tygodnie za 5000 złotych, mnóstw rzeczy dostaliśmy od znajomych. Tym razem było więcej czasu i funduszy. Zostawiłam też Agnieszce wolną rękę, nie ingerowałam w projekt.

Agnieszka: Tak rzeczywiście było! Pamiętam, że mówiłaś, że chciałabyś, aby to wnętrze było jak moje tkane obrazy – pewnie miałaś na myśli pewną miękkość form i stonowaną, jasną kolorystykę, która jest dla nich charakterystyczna. Ustaliłyśmy zarys funkcjonalności, poczułyśmy, że podobnie czujemy to wnętrze i wtedy zaczęłam projektować.

 

 

 

 

 

 

Już wtedy było wiadomo, że będzie się nazywać Nadzieja?

Ewelina: Nazw w głowie miałam mnóstwo. Wahałam się też czy nie zostawić jednak Je Susa, który był/jest mocno rozpoznawalną marką. Ale jak Ania Jęchorek (z Extra Studio) zaczęła projektować logo,  powstała ta kobieca twarz, która  zupełnie nie grała z nazwą Je Sus. Wtedy pojawiła się Nadzieja. Ale wciąż niektórzy nazywają nas nowym Je Susem.

 

 

 

 

Jedno jest pewnie od tego wnętrza bije jasność – jasne ściany jasne stoły, dużo lamp.

W restauracji Zenon, która tu była wcześniej było raczej ciemno. To jest lokal od wschodu, do którego schodzi się trochę na dół, jak do sutereny. Jak udało się  osiągnąć ten świetlisty efekt?

Agnieszka: Tak jak powiedziałaś – po pierwsze jasne ściany. Długo wybierałyśmy ten konkretny odcień beżu. Rano i popołudniu wpadają tu promienie światła, ich gra dodaje wnętrzu dodatkowego uroku. Dla nas takim momentem przełomowym był, jak się Zenon stąd wyniósł i całe wnętrze zostało odmalowane na biało. Różnica była ogromna. Wnętrze stało się od razu dwa razy większe. Wtedy już wiedziałyśmy, że trzeba je zostawić jasne, nic nie zabudowywać. Dlatego sufit jest nieosłonięty.

 

 

 

 

 

 

Restauracja mieści się w budynku Concordia Design – centrum kulturalno-biznesowego, które powstało około 10 lat temu, to postindustrialne wnętrze, co mieściło się tu wcześniej?

Agnieszka: Ten budynek to stara drukarnia z początku XX wieku. Gdy przeprowadzałam się z Torunia do Poznania, gdy zaczynałam studia, to jeszcze była ruina z odpadającym sufitem. Została wyremontowana tak, że teraz tworzy całość z nowym budynkiem Bałtyku, pomiędzy nimi jest pasaż i drewniane schody, które są integralną częścią Nadziei, ludzie chętnie siadają na zewnątrz. Takie też było założenie twórców Concordii, żeby plac pomiędzy budynkami stał się ożywioną przestrzenią publiczną.

 

 

 

 

 

Twoje interwencje są bardzo delikatne subtelne. Podłoga została, sufit jest odsłonięty, płytki ceramiczne w tym samym kolorze co ściany, tkaniny. Mocniejszym gestem są meble.

 

Krzesła to polski projekt Sylwia firmy Nowy Styl, nie taki już młody, ma ze 30 lat. Ładne nawiązanie do projektów Breurera przez tę stalową konstrukcję, są bardzo bauhausowe w klimacie. Zresztą wszystko co jest we wnętrzu jest rodzimej produkcji. Stoły są zrobione na wymiar, według mojego projektu, podobnie te półki na ścianie. Krzesła wysokie od Famega. Tkane obrazy mojego autorstwa. Oświetlenie jest od wrocławskiego Chorsa, również według mojego projektu, a białe klosze z Pienińskiej Huty Szkła. Nie żałowałyśmy światła, bo ono pomaga diametralnie zmienić charakter wnętrza w zależności od potrzeb. Polska jest też ceramika – stworzona we współpracy ze studiem Waterlove ze School of Form. Można też ją kupić tu i zabrać do domu.

 

 

 

 

 

 

 

Można też kupić owoce z gospodarstwa ekologicznego, które jest związane z restauracją.

Ewelina: Tak mamy nasze własne gospodarstwo, skąd przywozimy warzywa i owoce, jeśli mamy ich więcej niż możemy przerobić, sprzedajemy je. Uruchomienie własnej uprawy organicznych warzyw pozwala nam być samowystarczalnymi w ponad 85 procentach. To unikatowa historia, nie wiele jest restauracji, które na talerzach podają tak dużo ekologicznej żywności zachowując przy tym akceptowalny i przyjemny poziom cen. Sezonowość oznacza dla nas zmianę całej karty z ponad 30 pozycjami co 3-4 tygodnie, gdyż realnie podążamy za natura i rytmem naszych upraw. Nie licząc cytrusów i pistacji sięgamy jedynie po produkty z Wielkopolski i jesteśmy z tego dumni. W przyszłym roku planujemy jeszcze rozbudowę farmy o dodatkowe szklarnie co pozwoli  nam na dużo większa uprawę i możliwość dzielenia się naszymi plonami z mieszkańcami Poznania.

 

 

 

 

Do tego była potrzebna specjalna lada i mała ekspozycja delikatesowa. O tu można kupić też zaatar i inne ziołowe przyprawy.

Tak pierwotnie miała to być lada chłodnicza, ale okazało się że nie ma takiej potrzeby. Jest szklana, plus małe półeczki i kosze na owoce, warzywa.

 

Miałyście jakieś kwestie sporne podczas realizacji?

Jeśli chodzi o projekt chyba nie, choć etapy wykonawcze często są burzliwe. Pojawiają się dodatkowe nerwy, kłopoty z podwykonawcami, terminami. Ale to jest normalny proces, po którym się odpoczywa i zapomina. Pozostaje efekt, który myślę, że dla nas obu jest bardzo satysfakcjonujący. Ja cieszę się tym bardziej, że to mój  pierwszy w pełni samodzielny i autorski projekt wnętrza.

 

 

 

 

Gościom podba się zarówno wnęrze, jak i kuchnia. Nie mogą zdecydować się co fajniejsze. W menu jest szakszuka, humus i wspaniała słodka chałka z owocami i bitą śmietaną, które na talerzu wyglądają jak wspaniałe obrazy. Tu też mocne są inspiracje izraelskie.

Ewelina: Od najmłodszych lat fascynuje mnie kuchnia żydowska , menu w Nadziei to tak naprawdę mezalians kuchni żydowskiej i polskiej. Uwielbiam wertować stare książki, w których jest masa fantastycznych przepisów wegetariańskich. Sporo w naszej karcie dań z Izraela, bo to zdecydowanie moje miejsce na Ziemi i kulinarnie wegetariańska czołówka świata.

 

 

 

 

Agnieszka Owsiany  – od wielu lat związana z Poznaniem; prowadzi tutaj swoją pracownię projektową, w której skupia się przede wszystkim na wnętrzach i obiektach. Oprócz projektowania architektury, tworzy również tkane obrazy, w których łączy tradycyjną technikę wyrabiania dywanów z autorskimi formami nawiązującymi do modernistycznego wzornictwa.

Ewelina Gracz-właścicielka i szefowa kuchni , roślinnej restauracji Nadzieja w Poznaniu. Od najmłodszych lat weganka powiązana z naturą, lasem i dzikimi roślinami jadalnymi. Beztroskie dzieciństwo spędziła biegając po lasach i łąkach Krainy 100 Jezior, co zdeterminowało sposób w jaki gotuje. Sięga wyłącznie po produkty sezonowe i lokalne, w kuchni wykorzystuje zapomniane warzywa i chwasty.

 

 

Rozmawiała Monika Brzywczy, zdjęcia: PION, zdjęcia jedzenia: materiały prasowe

Zobacz też podobne artykuły

Wszystkie wydania ust
  • nr 29

  • nr 28

  • nr 27

  • nr 26

  • nr 25

  • nr 24

  • nr 23

  • nr 22

  • nr 21

  • nr 20

  • nr 19

  • nr 18

  • nr 17

  • nr 16

  • nr 15

  • nr 14

  • nr 13

  • nr 12

  • nr 11

  • nr 10

  • nr 9

  • nr 8

  • nr 7

  • nr 6

  • nr 5

  • nr 4

  • nr 3

  • nr 2

  • nr 1

Nasze przewodniki po miastach
  • Kraków

  • Lizbona

  • Polskie góry

  • Bangkok

  • Lato

  • Kioto

  • Mediolan

  • Singapur

  • Warszawa

  • Warszawa

  • Berlin