Przez ostatnie dwa lata Poznań przeszedł ogromną metamorfozę. Z miasta, w którym szczytem finezji była szarlotka na ciepło z lodami waniliowymi i sałaty serwowane w główce po sałacie lodowej, zmienił się w miasto świetnych kucharzy i nowych smaków. Nic dziwnego, że na takim gruncie impreza jednodniowych restauracji, Restaurant Day, aż tak dobrze się przyjęła. Poznań doczekał się swojego René, Krzysztofa Rabka, który na nowo odkrył dla gastronomii jadalne rośliny z podpoznańskich lasów, a dziś jest szefem kuchni jedynej polskiej restauracji z gwiazdką Michelina, Atelier Amaro. Moje pokolenie bardzo potrzebowało tej zmiany. Mieliśmy dość knajp ze Starego Rynku, w których piwo smakuje jak woda, a jedzenie śmierdzi tygodniowym tłuszczem. Naszą poznańską mapę kulinarną otwiera Taczaka20 z najlepszą „poniedziałkową” poranną kawą i słońcem między kamienicami, a kończy w niedzielne popołudnie deser w La Ruina – kawiarni z domowymi sernikami o najcudowniejszych smakach. Do tego Jadalnia, gdzie pobudzane są wszystkie zmysły, Concordia z kulinarnym designem w przystępnej cenie, a także Food Patrol z burgerami z samochodu, Bułka z Masłem ze swoimi konfiturami, czy „spontaniczna manufaktura rodzinna” Rej Cake i Lodziarnia na Jeżycach, przed którą ustawia się kolejka jak za dawnych lat po najdoskonalsze lody w naszym mieście. Można by bez końca wymieniać nowe miejsca i tworzących je z pasją ludzi, bo lista jest naprawdę imponująca. W drukowanych USTACH opisemy najciekawsze nowe miejsca dzisiejszego Poznania takie jak Ruina, Wypas, Kwiaty Miut, Jeżyce czy Taczaka. Zapraszamy do lektury!
tekst: Ola Gerlach, zdjęcie Małgorzata Minta
Zjeść Poznań
