Ostatnie dni stażu były dosyć intensywne. Trzeba było Nomę wyszorować na wysoki połysk, wyekspediować co ważniejsze sprzęty do Japonii, a międzyczasie spakować też własne graty oraz nastawić się psychicznie na rozstanie z Kopenhagą. W jeden z ostatnich dni miałam również niebywałą przyjemność zjeść lunch w Nomie. Ominę przedstawianie menu składającego się z dwudziestu pięciu dań, bo takie relacje można znaleźć na wielu wspaniałych blogach, w tym również na naszych rodzimych. Dla mnie, po 3,5 miesiącach spędzonych w kuchni, wejście do restauracji w roli gościa było kompletnie nowym i bardzo ciekawym przeżyciem.
Zabawnie było wyjść z kuchni, przebrać się w normalne ciuchy, wejść do Nomy i usiąść przy stoliku numer 8, o ile dobrze pamiętam.
Lunch jedliśmy we czwórkę – ja oraz inni stażyści: Sam, Marco i Iwan. Siedząc razem przy stole i czekając na pierwszą przystawkę przegadywaliśmy się nawzajem, dzieląc się wrażeniami, które w zasadzie były bardzo spójne. Opisane wcześniej przeze mnie wnętrze Nomy to esencja skandynawskiego stylu. Mimo lejącego za oknem deszczu, który w pewnym momencie zamienił się w ścianę, my czuliśmy się na wyraz spokojni i zrelaksowani.
Na stole pojawiła się lampka szampana, a następnie pierwsza przystawka, później następne i następne. Z każdym kęsem coraz bardziej się rozpływaliśmy opisując swoje doznania. Mieliśmy też okazję spróbować sekcji soków, o której chyba każdy z nas po ciuchu marzył. Zgodnie stwierdziliśmy, że sok jabłkowo-sosnowy nie ma sobie równych.
Dla chłopców najlepszym daniem było oczywiście główne czyli grillowana dzika kaczka podana z liśćmi kapusty smarowanymi sokiem z chrzanu i wołowym garum. Jednogłośnie stwierdzili, że nawet podawany do niej flat bread z truflami przy niej wypada blado.
Dla mnie faworytów było kilka: kulka z czarnej porzeczki nadziewana jogurtem z kombucha i pyłkiem kwiatowym otoczona marynowanymi płatkami róż i to nie dlatego, że produkcja składowych tego dania przez prawie dwa miesiące należała do mojej sekcji. Uwielbienie mam również do kanapki z suszonych liści kapusty z pastą z rukwii wodnej i solirodu z garum z kałamarnicy i olejem rabarbarowym. Ale tak naprawdę padłam na kolana przy pieczonej dyni z podanej z kawiorem z białego jesiotra, orzechami bukowymi, listownicami (bardziej znanymi jako kelp) w emulsji z koji i masła.
Lunch w Nomie to piękna i prosta uczta, a zarazem podsumowanie mojej ciężkiej pracy. Ale nie był to mój ostatni posiłek, ponieważ pracowałam jeszcze kilka dni. Po ostatnim wieczornym serwisie do drugie w nocy sprzątaliśmy restaurację. Po wyjściu z Nomy czekała na nas budka z hot dogami, których mnóstwo jest w całej Kopenhadze. Wyobraźcie sobie, że przyjechała specjalnie dla nas. Jako, że nie jem mięsa zajadałam się bułką z dodatkami, żegnając się z moimi nowymi przyjaciółmi, których mam nadzieję, że jeszcze spotkam.
Tymczasem pora powrócić do rzeczywistości trzymając kciuki za wielką przygodę Nomę, która za chwilę rozpocznie się w Japonii.
ありがと NOMA!
tekst i zdjęcia: Maria Przybyszewska
Sponsorem relacji z pobytu Marii Przybyszewskiej w Nomie jest HERMES, producent smakowych wód funkcjonalnych. www.hermes-amita.com.pl
Zobacz też podobne artykuły
O śmierdzących serach, dinozaurach i o tym, co ma orgazm do sosu rybnego
O fermentacji, jej znaczeniu dla naszej cywilizacji, wczesnych początkach i aktualnych osiągnięciach opowiada USTOM David Zilber, szef laboratorium fermentacji w kopenhaskiej Nomie. Pewnie wiesz, o co cię zapytam? Czym jest fermentacja? Zamianą cukru w alkohol? Prawie. Fermentacja to zamiana jednego składnika w inny składnik przy udziale mikroorganizmów. Jak to się stało, że odkrył ją dla siebie człowiek? Kiedyś w laboratorium pokazywaliśmy
# David Zilber, fermantacja, NomaNOMA: Od piwnicy po dach
Nie tak dawno temu miałam przyjemność oprowadzać znajomych po Nomowych włościach. Pomyślałam, że skoro tak dobrze mi poszło, zrobię również wirtualne oprowadzanie dla was. Noma znajduję się na końcu ulicy Strandsgade nad kanałem, w starym magazynie, który dzieli do spółki z centrum kultury grenlandzkiej. Obecnie tuż przy samym budynku powstaje kolejny most łączący tę cześć Christianshavn
# Maria Przybyszewska, Noma, rene Redzepi, tourRok spontanicznego życia
Czy w nowej rzeczywistości, w której fine dining stoi pod znakiem zapytania, jest miejsce na nowe idee, kreatywne i kosztowne pomysły, na wakacje, luz i bliskość – zastanawia się wspólnie z nami René Redzepi, jeden z najbardziej wpływowych szefów kuchni na świecie, twórca kopenhaskiej restauracji NOMA. Rozmawia: Małgorzata Minta Ten rok miał być inny dla Nomy. Tymczasem
#BESTIA
Rodrigo Larios, mój eks-szwagroszczak, to prawdziwa bestia – tyleż w sensie metaforycznym, co quasi-dosłownym. Ta impulsywna, radykalna, obdarzona potężną posturą i płomiennym spojrzeniem alfa od lat mieszka w meksykańskiej selwie i tam realizuje swoje architektoniczne fantazje. Tworzone przezeń kuriozalne konstrukcje przypominają gniazda gigantycznych insektów. Jak każdy „szalony” architekt, Larios bez skrępowania operuje skalą: living room
#