Wyprowadzasz się za ocean i do razu wystawa o morzu.
Wychowałam się nad Bałtykiem, nawet moje liceum mieściło się tuż przy plaży i bliskości morza zawsze brakowało mi w Warszawie – marzyłam o tym, żeby mieszkać w jakimś nadmorskim mieście. Pamiętasz, Janek Dziaczkowski zrobił kiedyś serię kolaży „Góry dla Warszawy”, gdzie wkomponowywał zdjęcia swoich ukochanych gór w warszawską architekturę? Często łapałam się na tym, że fantazjuję, chodząc ulicami Warszawy, że jeszcze jedna ulica, jeszcze jeden zakręt i moim oczom ukaże się port i widok na zatokę. Wszystkie miasta bez większej wody, które odwiedzałam wydawały mi się przez to jakoś ubogie, współczułam im. No to teraz będę mieszkać nad oceanem.
Wątki autobiograficzne są twoją domeną, właściwie zawsze rysowałaś dużo o sobie, twoje prace bywały pamiętnikiem, relacją, dokumentem, tak jest i tym razem?
No właśnie od dawna nie rysuję o sobie, bo rysuję prawie wyłącznie na zamówienie moich klientów prasowych i reklamowych. Chociaż bawiło mnie to, że dostawałam ostatnio dużo zleceń, które niemal jeden do jednego pokrywały się z tym, co działo się akurat w moim życiu. Wystawa jest pamiętnikiem – zapisem tego co widziałam i o czym myślałam w ciągu ostatniego roku.
Co zobaczymy na rysunkach?
Kaktusy, portrety, rytuały, cipki. Rysunki robione różnymi narzędziami, także kolaże ale wszystko złożyło się w jakąś dziwną całość.
Tytuł wystawy, cytat z piosenki Pippi Langstrumpf, jest wyznaniem artystki, artykułujesz, jak rozumiem, pragnienie pozostanianiezalezna?
W tytule chodziło mi przede wszystkim o to, że chcę być niezależna od mojego stylu, że ten styl nie może definiować tego kim jestem jako artystka. Po raz pierwszy w życiu czuję, że wszystkiego mi wolno próbować, że sama sobie wyznaczam drogę.
Super, że pokażesz swoje niekomercyjne rysunki czyli nie te przygotowywane na zlecenie wydawnictw, magazynów, firm, ale rysowane z potrzeby serca. Podoba nam się to, że otwarcie mówisz, że rysownikowi takiemu jak ty często brakuje czasu na tego typu prace. Wystawa okazała się mobilizacją do działania?
Zaczęłam więcej rysować dla siebie dlatego, że trochę ponad rok temu zaczęłam więcej podróżować i nie zabierałam w te podróże komputera – za to szkicowniki, ołówki i pisaki. Zabieranie ze sobą w podróż laptopa, szczególnie jeśli nie jest to podróż służbowa jest dla mnie działaniem na własną szkodę, to taki autosabotaż. Zamiast czerpać z czasu, kiedy nie jesteśmy przykuci do ekranu – z rozmów, przygód i książek, z obserwowania świata i bycia w naturze – pozostajemy w cyfrowym więzieniu. Kiedy zebrałam wszystkie prace z podróży razem sama byłam zdziwiona ich ilością. Chociaż na wystawie pokazuje ich 25.
Pracujesz w domu, jakie warunki muszą być spełnione, żeby rysowało się efektywnie. Masz swoją ulubioną porę dnia, muzykę, światło, miejsce?
Te rysunki powstawały w najróżniejszych okolicznościach – w pociągach, na plażach, podczas wykładów i przy stole w domu moich rodziców. W domu najlepsze decyzje podejmuję na podłodze przy sztucznym świetle, kiedy jest już bardzo późno i powinnam spać. Rysując w ogóle się nie zastanawiam się jak się wygodnie umościć, przed oczami mam tylko rysunek, który chcę w tym momencie zrobić.
Ostatnio odeszłaś od rysunku komputerowego, przerzuciłaś się na ołówek, pędzel, tusz i farby – techniki ręczne. Porzuciłaś już pixel zupełnie?
Myślę, że nie, ale muszę teraz przeorganizować swoją pracownię, tak żebym mogła swobodnie korzystać z różnych technik i łączyć je ze sobą. Chciałabym też kupić sobie tablet graficzny, z którym rysuje się bezpośrednio na ekranie, chciałabym żeby moje cyfrowe prace były bardziej swobodne i szkicowe. Ale do pikseli zawsze będę miała sentyment.
Wystawa czynna do 25 października.
Pies czy Suka | Warszawa | Szpitalna 8
https://www.facebook.com/piesczysuka
Rozmawiała: Monika Brzywczy, zdjęcie: Katarzyna Osiak, ilustracje: Agata Nowicka
Zobacz też podobne artykuły
Bywalcy
O czarnym jazzie nad gruzami miasta, prywatkach z bohemą artystyczną w PRL-u i życiu towarzyskim czasów Instagrama opowiadają warszawscy bon vivanci. Ludzie tworzący i dokumentujący życie kulturalne swojej epoki. Tadeusz Rolke Fotografik, rocznik ’29. W PRL-u pracował dla tygodników „Stolica” i „Przekrój”, miesięczników „Polska”, „Ty i Ja”. W roku 1970
# Błażej Żuławski, Grzegorz Ciechowski, jazz, Małgorzata Potocka, Tadeusz Rolke, ugust Agbola O’Brown, WarpechowskiW KONTRZE DO GWIAZD
Jakub Józef Orliński to śpiewak trudny do zaszufladkowania. W pełni świadom tego, jakimi prawami rządzi się operowy świat, w którym żyje. Znając system, wie, jak przekraczać granice, aby stworzyć nową jakość i zachwycić publiczność. Drzemie w nim niesamowita energia, która na zawołanie budzi się, by wykrzyknąć: „Głos to całe ciało! Widzę, że mamy te same słabości
#Kreski, tatuaże i mama
Moja mama posiada najbardziej kompromitujący zbiór moich prac, które wprawiają mnie w totalne zakłopotanie. Prace bezczelnie wiszą na ścianach domu rodzinnego, a mama dumnie prezentuje je gościom. Nieoprawione prace segreguje, wkłada w koszulki, dopisuje daty – opowiada USTOM Paweł Zawiślak czyli Kropki Kreski. Jego Indywidualna wystawa „Moja mama jest moim największym fanem” otwiera się 15
#Różnica ciśnień
Andrzej Bargiel, właśnie jako pierwszy zjechał na nartach ze szczytu K2, a wcześniej z Broad Peak w Karakorum. Kilka lat temu prześcignął wszystkich w prestiżowym biegu Elbrus Race w klasie extreme, a latem 2016 roku pobił rekord szybkości zdobycia pięciu najwyższych szczytów byłego ZSRR. Andrzej opowiada nam o momentach trudnych, punktach zwrotnych i o tym,
# Andrzej Bargiel