Po wejściu do Zenitu, pierwsze, na co zwróciliśmy uwagę to wystrój wnętrza. Za projekt odpowiada Piotr Paradowski, młody krakowski architekt. Dominują tu trzy kolory – szary, niebieski i złoty przełamane brązowym fornirem. Od ulicy Miodowej lokal oddzielony jest witryną o dużych, efektownych oknach – w cieplejsze dni otwartych, tak że można usiąść na świeżym powietrzu. Dwie ściany zapełnione są gęstą mozaiką z grafik, zdjęć, malarstwa i obiektów – skarbów zgromadzonych przez właścicieli i architekta. Kilka z nich zostało wykonanych na specjalne zamówienie przez lokalnych artystów. To prawdziwy gabinet osobliwości, któremu warto poświęcić chwilę i przyjrzeć się bliżej. Znajdziemy tam perełki m.in z Barcelony i Hong-Kongu.
Posadzka w odcieniach szarości i delikatnie różowy sufit stanową wyrafinowane tło dla głównego bohatera czyli baru, który jest tu najmocniejszym elementem. Ciemny fornir, złoty mosiądz i pomalowane na niebiesko, drewniane elementy a nad tym butelki z alkoholami i podświetlone logo.
Często zdarza się, że gastronomiczne historie kończą się w tym miejscu i zostajemy z wrażeniem, że za pięknym wnętrzem jedzenie nie nadąża. W Zenicie projekt wnętrza tak na prawdę jest tłem dla tego co na talerzu. Jest pysznie i ciekawie ! a podejście właścicieli do doboru produktów i dostawców wzbudza pełne zaufanie.
Menu opracowane zostało przez szefową kuchni Annę Klajmon i opiera się głownie na produktach sezonowych, sprowadzanych od zaufanych dostawców. Zenit to kuchnia międzynarodowa i smaki z wielu czerpane nurtów. Widać tu mnogość inspiracji a jednocześnie rozwagę w ich komponowaniu.
Zaczęliśmy od śniadania Vege oraz Zenit a do tego kawa z ekspresu przelewowego – dobra mieszanka od Koffi Brand. Śniadanie Vege (21 zł), które miała przyjemność jeść moja towarzyszka składało się z hummusu z dodatkiem buraka, guacamole, młodych szparagów, znakomitej pasty z kaszy gryczanej, brioszki wypiekanej na miejscu i mini doniczki młodych warzyw. Do tego dostaliśmy konfiturę, truskawki i paseczki papryki które w tym towarzystwie smakowały bardziej jak egzotyczny owoc niż jadane „na słono” warzywo. Moje śniadanie Zenit (25 zł) to zupełne przeciwieństwo: kiełbaska z dodatkiem popiołu (robiona na miejscu), holenderski ser farmerski, grilowane portobello i pomidor, szakszuka, plastry chrupiącego bekonu a do tego brioche, konfitura i sos z musztardą Dijon. Obydwie porcje były bardzo duże, a do tego dostaliśmy po kubku kawy (do każdego śniadania w cenie 2 zł).
W karcie śniadaniowej znajdziemy jeszcze znakomite, wytrawne gofry oraz kanapki, tosty francuskie i pudding z kaszy jaglanej.
Od godziny 13:00 (w sobotę od 14:00) możemy zjeść lunch i spróbować dań z głównej karty.
Za rekomendacją właściciela zdecydowaliśmy się na delikatną polędwiczkę z dorsza (36 zł) z zielonymi warzywami, młodym ziemniakiem, rukwią wodną i espumą koperkową czyli sosem przygotowanym przy pomocy syfonu. Spróbowaliśmy też fenomenalnej wołowiny (32 zł) – pieczonej przez 8 godzin – podanej na puree z kalafora z demi glace i sezonowymi warzywami (szparagi, groszek cukrowy, brokuł, młody ziemniak) i kiełkami groszku. Poza daniami głównymi w menu znajdziemy przystawki, zupy, sałaty i makarony. W weekend możemy spodziewać się kilku specjalnych dań, których nie znajdziemy w karcie w ciągu tygodnia np. świetne seviche z dorsza ścięte sokiem z limonki i pomarańczy podane z foccacią.
Odwiedziliśmy to miejsce trzykrotnie i za każdym razem zaskoczyła nas jakość obsługi – to na pewno duży atut Zenita. Na plus także pieczywo wypiekane na miejscu i wędzenie niektórych produktów przez szefową kuchni.
To miejsce łączy w sobie pasje obydwu właścicieli. Sebastian Wojnar – kiedyś manager w Mąka i Woda – jest fanem opery i muzyki poważnej, a jego partner biznesowy Bartosz Rusin to człowiek ze świata deskorolki i snowboardu. I to właśnie to połączenie ulicy oraz przepychu jest widoczne w każdym detalu tego miejsca pełnego pasji do jedzenia i do życia.
tekst i zdjęcie: Przemysław Nieciecki | PION
Zobacz też podobne artykuły
Przewodnik po Warszawie
Od pierwszego numeru UST, w którym prezentowaliśmy Berlin, i drugiego, gdzie pojawił się Poznań, opublikowaliśmy już 21 przewodników po miastach w Polsce i za granicą. Nie było wśród nich dotychczas Warszawy, choć odpowiedni bedeker jej się należy, a tutejsze miejsca znamy świetnie – ze wszystkimi ich niuansami; nie raz obserwowaliśmy jak powstają, znamy ich zawikłane
#Alchemiczka
Jej obrazy i instalacje znajdują się w kolekcjach Muzeum Pompidou w Paryżu, nowojorskiego MoMA czy Tate Modern w Londynie. The New York Times umieścił właśnie Paulinę Ołowską, podsumowując rok w gronie najważniejszych 28 kreatywnych postaci kultury w 2016 roku obok m.in Michelle Obamy, Isabelle Huppert, Donatelli Versace, Lady Gagi czy Tom Ford. Niestety w Polsce mówi i pisze
#Jaki jest numer twojej owsianki?
Nasza korespondentka z Korei Południowej, Kristy Yoon, dziś pisze dziś o tym, jakie pytanie najchętniej zadaje ludziom, których poznaje oraz o nowym miejscu, które niedawno otworzyło się w Seulu – The Cereal Bar. Na świecie istnieją dwa typy ludzi – ci, którzy rano jedzą śniadania i ci, którzy śniadań nie jadają. Dla tych pierwszych, żyjących od
#Polska na Gourmet
Kilka dni temu USTA uczestniczyły w festiwalu kulinarnym Gourmet w Budapeszcie. Mieliśmy przyjemność spróbować dziesiątek potraw i win serwowanych tu przez najlepsze węgierskie restauracje i winnice. A także dopingować Mateusza Wichrowskiego z Brasserie Warszawska, który na scenie festiwalowej promował polską kuchnię. Gourmet to przedsięwzięcie na wielką skalę. Pod gołym niebem, na terenie gigantycznego Millenáris Park wystawiło
#