Myślę, że to idealny start dnia, gdy za oknem jest po prostu okropnie, a wstając nie wiesz, która godzina, gdyż równie dobrze mogłaby być osiemnasta. Oczywiście żeby przygotować oladi musisz wstać trzydzieści minut wcześniej, chyba że masę na nie przygotujesz poprzedniego dnia i potem pozostaje tylko smażenie oraz delektowanie się ich puszystością i smakiem. Do tego mocno zaparzony czaj czyli czarna herbata i można stawić czola nawet najgorszej pogodzie.
Polecam wam w Wikipedia hasło: kuchnia rosyjska, jest to chyba jeden z dłuższych i bardziej rzetelnych artykułów jaki przyszło mi czytać a czytając go mam ochotę ugotować absolutnie wszystko!Niestety wciąż nie znalazłam ciekawego, współczesnego bloga o rosyjskiej kuchni. Jeśli taki znacie, dajcie mi znać.
Składniki na 3 porcje:
Ołady (oładi, oładuszki)
- 500 ml kefiru
- 300 g mąki pszennej
- 3 szt jaja ‘o’ wolny wybieg
- 100 g cukru
- sól szczypta
- łyżeczka sody oczyszczonej (nie jestem fanką, ale doda puszystości)
- 1 jabłko
- 5 śliwek
- 4 łyżki miodu gryczanego
- gałązka suszonej lawendy (opcjonalnie)
Wszystkie składniki dokładnie mieszamy razem, rozgrzewamy ulubiony olej roślinny. Smażymy placki na złotobrązowy kolor. Na drugiej patelni rozpuszczamy miód gryczany i wrzucamy na niego pokrojone w ósemki jabłka oraz śliwki. Podsmażamy chwilę, aż miód zacznie się karmelizować, dodajemy lawendę.
Przepis: Maria Przybyszewska, zdjęcie: Krzysztof Kozanowski/ USTA