JEMY, MÓWIMY, CAŁUJEMY
LUDZIE, MIEJSCA

Czysta przyjemność

Purite polska marka kosmetyków naturalnych, która powstała we Wrocławiu ma już pięć lat. I właśnie otworzyła nowy, piękny butik w Warszawie, przy placu Grzybowskim. Z tej okazji rozmawiamy z Szymonem i Sebastianem, założycielami Purite o tym, jak zaczynali, czego unikają tworząc kosmetyki i co sprzedaje się u nich najlpiej.   

 

Jak powstało Purite?

Pierwsze kosmetyki robione były dla przyjaciół i bliskich borykających się z problemami skórnymi, z którymi nie mogli sobie poradzić, używając kosmetyków dostępnych w sklepach i aptekach. Nasze preparaty na tyle się sprawdziły i polecane były dalej, że postanowiliśmy działać na szerszą skalę i stworzyć manufakturę kosmetyków naturalnych – Purite.

 

Jaka idea wam przyświecała?

Głęboko wierzymy w autentyczność – naturalność, szczerość i prostota są obecne zarówno w naszych kosmetykach, jak i w naszym własnym stylu życia. Purite wyraża potrzebę bycia w zgodzie z naturą, wsłuchiwania się w potrzeby własnego ciała. Stąd właśnie wzięła się nasza nazwa, jako połączenie dwóch słów – łacińskiego puro, czyli czystość, oraz karite – drzewo życia.

 

Co w tych kosmetykach jest najważniejsze?

Działanie terapeutyczne. Takie, które ma przywrócić równowagę funkcjonowania skóry, pomóc w zwalczaniu powszechnych problemów skórnych, takich jak suchość, pękające naczynka czy trądzik. Dlatego wszystkie produkty Purite – od mydeł poprzez różne rodzaje oleum i eliksiry po szampon do włosów – nie tylko pielęgnują, ale przede wszystkim posiadają składniki o konkretnym działaniu. Faktycznie wpływają na zdrowie skóry.

 

Co było najtrudniejsze przy tworzeniu marki?

Przejście z etapu „kosmetyki dla znajomych” do tworzenia produktów dla pierwszych klientów. Byliśmy wtedy bardzo podekscytowani i zupełnie nieświadomi całego złożonego procesu, z jakim wiąże się legalne i bezpieczne sprzedawanie kosmetyków. Mieliśmy pomysły i receptury, ale najtrudniejsze było dopiero przed nami: badania, dokumenty dopuszczające do sprzedaży, specjalne pomieszczenia do produkcji.

 

A jak wspominacie pierwsze reakcje klientów?

Z pokorą słuchaliśmy uwag – o zapachu czy konsystencji, ale przede wszystkim dotyczące reakcji skóry. To było i jest dla nas najważniejsze. Usłyszeć od kogoś „uratowaliście mi skórę” i „poproszę jeszcze jeden słoiczek” to najwspanialsze, co może spotkać w tej branży!

 

 

 

Da się zrobić takie kosmetyki bez grama chemii?

Oczywiście, że się da! Tworzymy je ze składników roślinnych i naturalnych. Ważna jest i wiedza, i doświadczenie, wciąż się kształcimy w ziołach i recepturach. Chodzi o to, aby w każdym słoiczku zamknąć jak najwięcej dobroczynnych składników. Muszą być w odpowiednich proporcjach i zestawieniach, mieć terapeutyczne właściwości. Nie chcemy niepotrzebnych nikomu „wypełniaczy”. Dlatego unikamy zwykłej wody, zastępując ją hydrolatami lub naparami ziołowymi – spełniają tę samą funkcję, a jednak mają znacznie więcej dobroczynnych składników. Nie stosujemy też żadnych substancji ropopochodnych ani silikonów. Nasze kosmetyki są w stu procentach naturalne.

 

Jaki macie podział ról?

Szymon jest kosmetologiem, ciągle szeroko się dokształcającym (obecnie robi kurs z zakresu ziołolecznictwa, a niedawno skończył kurs japońskiego masażu kobido). Wraz ze współpracującymi z nami lekarzami opracowuje receptury kosmetyków, odpowiada ponadto za stronę biznesową firmy. Sebastian, projektant mody i stylista, odpowiada za identyfikację wizualną marki. Jego dziełem jest także projekt naszego sklepu.

 

Jaki jest przebój Purite?

Nasz naturalny dezodorant w kremie. Był jednym z pierwszych tego typu produktów na polskim rynku. Jest kwintesencją holistycznego podejścia Purite – nie blokuje wydzielania potu, którego działanie detoksykujące i termoregulacyjne jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu, lecz neutralizuje przykry zapach. Sposób jego aplikacji pozwala codziennie kontrolować węzły chłonne i wychwycić w porę niepokojące zmiany. Ten dezodorant naprawdę uzależnia – kiedy raz go użyjesz, nie sięgniesz już po inne. Jest przy tym bardzo wydajny i można go z powodzeniem stosować na spółkę z partnerem. To zatem produkt zgodny z zasadą minimalizmu kosmetycznego i less waste.

 

Do tej pory sprzedawaliście na targach i online. Pierwszy butik w Warszawie otworzyliście niedawno. To takie ważne – mieć swój stacjonarny sklep?

Dla nas jest to naturalny krok w rozwoju marki. Uwielbiamy ludzi i chcemy się z nimi spotykać, chcemy być bliżej – dosłownie i w przenośni, dlatego sklep stacjonarny od dawna chodził nam po głowie. Mamy zamiar stworzyć w Warszawie oazę naturalnej terapii i pielęgnacji, spotkań i rozmów. Ważny jest dla nas sam wystrój salonu, bo składa się z naturalnych surowców, materiałów z recyklingu przyjaznych środowisku i ograniczających emisję zanieczyszczeń.

 

Kto go zaprojektował?

Zdecydowaliśmy, że zrobi to Sebastian, który tworzył od początku identyfikację wizualną marki. On najlepiej „czuje” Purite. Od początku dominującym surowcem w salonie miał być beton – naturalny, plastyczny, wbrew pozorom bardzo ciepły materiał, który można dowolnie barwić. Znaleźliśmy podwarszawską manufakturę wytwarzającą różnorodne betonowe formy i wybraliśmy kafle w kształcie łusek. Powtarzalność, ład wywołuje w nas poczucie harmonii – stąd właśnie ta fala, która jest także obecna w identyfikacji Purite. Sebastian bardzo dbał o to, aby wnętrze zachęcało do pozostania w nim, dawało poczucie bezpieczeństwa i zmysłowej przyjemności. By zmieniało się razem z porami dnia i roku, pogodą, światłem. W butiku dominują trzy kolory: biel, czerń i „rdzawy”, przywołujący na myśl ziemię, glinkę, miedź.

Marzyło nam się, żeby na piąte urodziny Purite otworzyć butik przy magicznym placu Grzybowskim w Warszawie, i oto mamy dowód na to, że marzenia się spełniają!

 

Czym was ujęła ta lokalizacja?

Plac Grzybowski urzekł nas rzemieślniczymi sklepikami, kameralnością, a przy tym centralnym położeniem. Obserwowaliśmy z każdym rokiem, jak to miejsce się zmienia, odżywa, zazielenia. Kiedy zapadła decyzja o poszukiwaniu lokalu, ze względu na prestiż tego miejsca, żaden z nas nawet nie pomyślał o tej lokalizacji. Ale jednak zbieg różnych okoliczności sprawił, że nasze marzenie się spełniło.

 

 

Jak widzicie Purite w przyszłości?

Chcemy się rozwijać i chcemy być rozpoznawalni za granicą, jednak zależy nam na tym, by pozostać manufakturą. Bo jakość jest najważniejsza. Musimy mieć wpływ na kosmetyki na każdym etapie ich produkcji. Powoli pokazujemy się na zagranicznych targach, szukamy partnerów, odkrywamy świat Purite przed nowymi klientami. Trzymajcie za nas kciuki!

 

Purite

Warszawa, pl. Grzybowski 10

www.purite.pl

Zobacz też podobne artykuły

Wszystkie wydania ust
  • nr 29

  • nr 28

  • nr 27

  • nr 26

  • nr 25

  • nr 24

  • nr 23

  • nr 22

  • nr 21

  • nr 20

  • nr 19

  • nr 18

  • nr 17

  • nr 16

  • nr 15

  • nr 14

  • nr 13

  • nr 12

  • nr 11

  • nr 10

  • nr 9

  • nr 8

  • nr 7

  • nr 6

  • nr 5

  • nr 4

  • nr 3

  • nr 2

  • nr 1

Nasze przewodniki po miastach
  • Kraków

  • Lizbona

  • Polskie góry

  • Bangkok

  • Lato

  • Kioto

  • Mediolan

  • Singapur

  • Warszawa

  • Warszawa

  • Berlin