USTA: Stateczny pan Lukullus pokazuje pośladki?
Albert Judycki: Tak, ale tylko na plaży nudystów w St.Tropez!
USTA: Ta okoliczność zmienia postać rzeczy (śmiech).
Jacek Malarski: Pan Lukullus latem wrzuca na luz i wygrzewa się na piasku. Będą pośladki, piersi, bicepsy, brzuchy, uda, języki i usta… Jemy, mówimy, całujemy i… liżemy.
(na górze róże)
Skąd pomysł na taką kampanię?
Jacek: Od samego początku chcieliśmy, aby w naszej lodziarni było seksownie, a kiedy zobaczyliśmy prace Agaty Wrońskiej – padliśmy na kolana. Zmysłowe, zabawne, odważne, igrające z kiczem, cytujące stylistykę lat 90-tych. Tych wszystkich epitetów używaliśmy pracując nad wnętrzem przy Rozbrat z Olą Wasilkowską (przecież suszarka w łazience ma tam kształt złotej pupy!) i w ogóle myśląc o lodziarni.
Albert: Ilustracje Agaty to była właściwie gotowa kampania Lukullusa w St.Tropez, wystarczyło dodać lody.
(fior di latte)
USTA: Nie za odważne jak na stołeczną cukiernię z tradycjami?
Albert: A dlaczego w wieku siedemdziesięciu kilku lat mamy tracić odwagę? Właśnie w tym wieku człowiek powinien sobie pozwalać na ekstrawagancję!
Jacek: Nie chcemy być konserwą i nie chodzi tu o bycie na czasie tylko o to, żeby nie usnąć, nie przestać zachwycać się nowym, nieznanym, odważnym. Lukullus to nie tylko placek drożdżowy na maśle, ale i lody, które są chyba najbardziej seksownym deserem!
(orinoko)
Seks i jedzenie idą w parze.
Albert: Bardzo! Przecież przez żołądek do serca! Kochamy ciało, od lat staramy się karmić ciała warszawiaków tym, co najlepsze a w tym roku chcemy też karmić ich oczy pięknymi zdjęciami.
Nie boicie się oskarżeń o seksizm, uprzedmiotowienie ciała kobiety w celach reklamowych?
Jacek: Padły takie słowa. Zdjęcia nie wszystkim przypadły do gustu, rozumiemy i szanujemy to, ale nie ma nic bardziej odległego w naszych intencjach niż uprzedmiotowienie kobiet. Kochamy kobiety, kochamy mężczyzn – obie płci są reprezentantami różnych smaków. A że reklama? Jasne, ale jak wiesz Lukullus od zawsze reklamę traktuje w sposób daleki od standardów.
(bananarama)
Albert: Nasze współprace z grafikami, fotografami czy ilustratorami traktujemy raczej jako formę wyrazu artystycznego, którego sami nie bylibyśmy w stanie urzeczywistnić. Reklama jako taka jest nam obca, nie potrafimy i nie chcemy z niej korzystać. Wierzymy w autentyczność (tak w smakach słodyczy jak w tworzeniu wizerunku) i ta kampania ma być wyrazem naszej autentyczności właśnie.
A jednak ciała na zdjęciach Agaty są wyidealizowane, mało autentyczne…
Jacek: Wbrew pozorom te zdjęcia są minimalnie wyretuszowane, naprawdę! Jest różnica pomiędzy retuszem a przerabianiem graficznym, dodawaniem elementów, używaniem technik 3D. Te zdjęcia to jest fantazja „na temat”, nie reportaż.
Albert: Tę kampanię trzeba czytać jako pastisz stylistyki lat 90-tych a przede wszystkim jako wypowiedź artystyczną Agaty. Oczywiście są tu zdjęcia jak wyjęte z „Twojego weekendu”, ale to wszystko jest ironiczną zabawą, a nie dosłownym cytatem. Jeżeli już mamy tłumaczyć się z autentyczności lub jej braku to powiem tak: to jest autentyczna fantazja! O seksie i słodyczach…
(słona pistacja)
Zdjęcia: Agata Wrońska
Poleć ten artykuł na Facebooku lub skopiuj link