JEMY, MÓWIMY, CAŁUJEMY
LUDZIE, WYDARZENIA

Poison candy – deser niemiłosny


W centrum mojej twórczości znajduje się zagadnienie doświadczenia zmysłowego, zjawiska smaku i tego, w jaki sposób pokarm może stać się sposobem komunikowania treści. Widzę możliwości narracyjne w doznaniach i doświadczeniach, które zazwyczaj nie są postrzegane jako posiadające potencjał do generowania opowieści. Poszukuję historii zapisanych na talerzu, unoszących się w powietrzu, uwalnianych pod wpływem smaków, zapachów, dotyku. Współcześnie pojawia się sporo działań artystycznych związanych z jedzeniem. O ile wiele artystek, artystów (i nie tylko) podejmuje w swej twórczości i praktykach tematykę związaną z jedzeniem i gotowaniem, o tyle niewielu z nich interesuje się, jak ja, samym smakiem. W realizacjach koncentrujących się na tym doznaniu, w przeciwieństwie do działalności stricte kulinarnej, smak nigdy nie jest autoteliczny: interesuje mnie on nie ze względu na niego samego, lecz ze względu na to, w jaki sposób może stać się medium do przekazywania treści, jakim jest tekstem.
Wszystko to, co ma związek z jedzeniem, a więc i jego nieodłącznymi aspektami: głodem i postem; to, co jest sprawą obyczaju, nawyku, prawa, formalnej etykiety, boskiego rytuału, nakazem i zakazem, trucizną i tabu, co ma kontekst społeczny, polityczny, etyczny, co splata się z religijną czystością żydów, hindusów, muzułmanów i ukrytym związkiem z higieną i kodami sanitarnymi, to, co wreszcie wiąże się z konsumpcją i resztkami po „uczcie”. To, co jest wystawionym przed oczy ob tym stołem, i to, co jest pozbywaniem się odpadów i śladów po biesiadzie, w miejscach poza celebracją. Tego używam dziś jako języka.

„Flesh Flavour Frost” (2011), czyli lody o smaku ludzkiego ciała, to moja pierwsza praca, w której kluczowe było doświadczenie smakowania. Bez wątpienia realizacje, które przeznaczone są do zjedzenia, nie mieszczą się w rozumieniu kantowskiej estetyki opartej na dystansie odbiorcy wobec obiektu sztuki. Dzieła, których kluczowym elementem jest ich spożycie, otwierają wobec estetyki nową problematykę dotyczącą percypowania sztuki, wykraczającą daleko poza jej wzrokocentryzm. Burzą, wydawałoby się – nieusuwalną barierę pomiędzy podmiotem i przedmiotem. W tego typu działaniach „dzieło sztuki” zostaje wchłonięte przez podmiot, stając się jego częścią. I nie może być tu mowy o jakimkolwiek zdystansowaniu: doświadczenie dzieła sztuki staje się doświadczeniem cielesnym, co więcej – dzieło i ciało stają się jednością. Zespolone z ciałem dzieło wnika w jego trzewia, przechodzi przez przełyk, aż zostanie wydalone. Prace takie oparte są więc na radykalnej bliskości pomiędzy ciałem podmiotu i „ciałem” sztuki. Wejście w kontakt z pracami oznacza zgodę na to, abyśmy stali się ich nośnikiem. Pełnia doświadczenia tego typu twórczości wymaga bowiem bezpośredniego kontaktu. Realizacje wywołują w odbiorcach rodzaj niepokoju, ponieważ proponuję smaki nietypowe i nie zawsze przyjemne: tworzone przeze mnie intuicyjnie, wykraczają poza to, co znajome i oswojone. W związku z tym wpisują się w omawiane przez Claude’a Fischlera zjawisko neofobii, lęku przed nieznanym pokarmem i konsumowaniem pokarmu z nieznanego źródła.

Lody „Flesh Flavour Frost” były też w pewnym stopniu opowieścią o kanibalistycznej bliskości, na krawędzi tabu kulinarnego, oferując nie tylko naskórkowe zetknięcie z drugim ciałem, lecz wchłonięcie go w siebie. Lody w przewrotny sposób naśladowały skład ludzkiego ciała: ponad połowę wody, 20% białka, 10% tłuszczu, węglowodany, minerały. Użyłam japońskiego jedwabnego tofu, mleka migdałowego, wędzonej soli, soku z brzozy i czarnych trufli – ze względu na ich biologiczny, bliski deszczowi zapach. Składnikiem najsilniej zbliżającym się do bogactwa i ciepła aromatu oddychającej, czystej skóry jest kmin rzymski – kumin. Wnosił do lodów zapach słońca z krajów, w których jest uprawiany, słodycz potu, rozoraną ziemię, zapach opalonego na plaży ramienia.

W tym działaniu chciałam złapać wielowymiarowość powiązania pomiędzy cielesnością a smakiem – percepcja smaku zawsze związana jest z ciałem, bo, jak akcentuję powyżej: smakujemy ciałem, lecz z drugiej strony ono samo może również być źródłem smaku. Jednym ze sposobów, w jaki obcujemy z własnym ciałem, jest jego próbowanie – spływające po policzkach łzy docierają do ust tak, jak spływający pot. Pierwszym odruchem po skaleczeniu się jest lizanie lub ssanie rany, z charakterystycznym, metalicznym smakiem w ustach. Smakowanie własnego ciała dokonuje się również poprzez praktyki autokanibalistyczne, postrzegane niejednokrotnie jako obrzydliwe – obgryzanie skórek wokół paznokci, zjadanie strupów.

Poprzez smak odbieramy także ciało drugiego człowieka. Moje lody o smaku skóry były oparte na szukaniu smaku ramienia partnera życiowego, którego cztery dni wcześniej wyrzuciłam po latach z domu i przerwałam wspólne życie, czując, że jestem na granicy utraty własnego. Arystoteles wskazywał na bliskość pomiędzy zmysłem smaku i dotyku, wszak oba wymagają bardzo bezpośredniego kontaktu pomiędzy podmiotem i przedmiotem. O ile zdarza nam się dotykać obcych, o tyle sama myśl o smakowaniu cudzego ciała może wywoływać obrzydzenie. To smak najsilniej powiązany jest z erotyczną bliskością, jest zmysłem szczególnie obecnym w relacji intymnej: pierwszy pocałunek, lizanie skóry, smak potu, spermy.

Charles Baudelaire opublikował w 1860 roku esej „Sztuczne raje”, sławny manifest imaginacyjnego potencjału narkotyków, których zażywanie wzbogaca przestrzeń tropiącej wyobraźni twórczej i wzmacnia energię działania, natomiast w książce „The Alice B. Toklas Cookbook”, wydanej w 1954 roku, sama autorka spisała recepturę swego słynnego deseru Hashish Fudge na ciasteczka z marihuaną i masłem, bez pieczenia.

Mój deser niemiłosny Poison Candy oparłam częściowo na tej recepturze Alicji B. Toklas – żony Gertrudy Stein – i na ciastkach daifuku, którymi symbolicznie zaczynają nowy rok Japończycy. Na przepisie na iluzję miłości nęcącej i słodkiej, która po wgryzieniu się w nią i mozolnym dożuciu się do jej jądra, jest gorzka, ale uzależnia. Na zasadzie uwodzenia zbudowanej na kontraście odpychania i przyciągania, nagrody i kary, na toksycznej metodzie hazardu i zdradzieckiej manipulacji. Na pęknięciu we własnej integralności, które wspominam jako torturę służącą połączeniu się z Drugim (1) i służeniu mu swoim życiem sprowadzonym do żyjni dla pasożyta, który tam pęcznieje, puchnie, dokarmia się i formuje. Na wspomnieniu, czym się stało dla mnie zaniechanie uprawiania sztuki na wiele lat, żeby móc – pracując na kilku etatach – utrzymywać Drugiego nie tylko w sensie materialnym, ale też w „komfortującym” go samopoczuciu, że nie sięgam po nic wyżej niż on, bo za to byłabym karana.
Ciastka są wegańskie, bezglutenowe. Zmysłowym ciałem‐ciastem z kleistego japońskiego ryżu otoczone zostaje w środku serce: nadzienie z fasoli adzuki, taro, pasty z herbaty i sezamu. Płynne sedno wewnątrz nadzienia – trzecia warstwa ciastka – jest kontrapunktem ze składnika, który chcę, aby do momentu zjedzenia, pozostał ukryty (2).

Ciastka mogą być podane u ambasadorowej, na spotkaniu pań w klubie brydżowym, na zebraniu jakiejś kapituły albo po próbie chóru. Raczej nie na Radzie Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych. Uważa się je za remedium na suchą skórę rąk, bo użyta do ich produkcji woda pochodzi z bijącego źródła władzy, wiedzy, kariery i sławy. Poprawy należy oczekiwać szybko.

Tekst i zdjęcie: Anna Królikiewicz

Pełen tekst wystąpienia na XII Seminarium Feministycznym: „Emocje, uczucia, afekty. Artystki i dyskurs miłosny”. Warszawa, Lokal 30, galeria Studio, 29 lutego 2020. Napisane: 7 lutego 2020 – kończę 50 lat.
(1)
Słowa „Drugi” używam celowo, zamiast terminu „Inny” – z obszaru filozofii, socjologii czy kontekstu queerowego; stosuję słowo „Drugi”, bo teraz Pierwsza jestem ja.
(2) Kontrapunktem dla smaku ciastek była gorycz piołunu i arcydzięgla.

Zobacz też podobne artykuły

Wszystkie wydania ust
  • nr 29

  • nr 28

  • nr 27

  • nr 26

  • nr 25

  • nr 24

  • nr 23

  • nr 22

  • nr 21

  • nr 20

  • nr 19

  • nr 18

  • nr 17

  • nr 16

  • nr 15

  • nr 14

  • nr 13

  • nr 12

  • nr 11

  • nr 10

  • nr 9

  • nr 8

  • nr 7

  • nr 6

  • nr 5

  • nr 4

  • nr 3

  • nr 2

  • nr 1

Nasze przewodniki po miastach
  • Kraków

  • Lizbona

  • Polskie góry

  • Bangkok

  • Lato

  • Kioto

  • Mediolan

  • Singapur

  • Warszawa

  • Warszawa

  • Berlin