JEMY, MÓWIMY, CAŁUJEMY
LUDZIE, WYDARZENIA

Przygody rozpaczliwego hedonisty

Największą frajdą dla mojego kota jest wyjście na spacer. Wystarczy zawołać: „Mała, idziemy!” lub potrząsnąć obrożą z dzwoneczkiem, a kot już pędzi do przedpokoju i grucha z zadowolenia jak dobrze odżywiony gołąb. Wyraz „frajda” brzmi jak obietnica dobrej zabawy. Furczy w nim połączenie dwóch dźwięcznych literek, owinięte miękką końcówką. Kojarzy się z gwarową wersją angielskiej nazwy piątku, wypowiadanej przez wyszczerzoną Ślązaczkę, która trzyma dzban pienistego piwa. Frajda to huśtawka rozbujana na maksa, to kopnięcie w stertę zeschłych liści. To stan, który nigdy nie powinien mijać… a jednak dla niektórych ludzi jest trudny do osiągnięcia. Wiem, bo się do nich zaliczam. Cykle przyrody są przewidywalne. Deszcze opadających płatków magnolii, jabłoni i śliwy nie są jednak w stanie przysypać głębokiego, brązowego dołu, z jakiego najczęściej oglądam świat. W ciągu ostatniego roku odsetek Polaków cierpiących na depresję wzrósł dwukrotnie. Podobno jest ich po‐ nad półtora miliona. Jestem pewien, że to zaniżona liczba. Ukrywanie własnych uczuć i robienie dobrej miny do złej gry

jest przecież naszym narodowym spor‐ tem. Wstydzimy się słabości i zagryzamy policzki, żeby nie rozpłakać się z pozornie niczym nieusprawiedliwionego żalu do świata.

Teraz pora na odrobinę wspomnień: na początku studiów – jako przyjezdni z małych miast, otoczeni córkami i syna‐ mi warszawskich elit – ukuliśmy z przyjaciółmi termin „rozpaczliwy hedonizm”. W ten sposób określaliśmy swoje prowincjonalne imprezy, nasze mało skomplikowane żarty i rubaszne wybuchy radości. Wydawało nam się, że wychodząc z nizin proletariackiego pochodzenia, nie mamy prawa do prawdziwej zabawy, bo ona może być udziałem tylko ludzi wypoczętych, pięknie ubranych i wykarmionych przez troskliwe mamy z dobrych rodów. Oni mieli frajdę, my mogliśmy się najwyżej nachlać.

Co ma zatem robić człowiek, które‐ mu trudno znaleźć radość? Jedna z moich terapeutek radziła, aby zatrzymać się i przez chwilę nie robić nic. Pomyśleć o tym, co jest dla mnie lepsze w perspektywie kolejnych kilku sekund. Czy będzie to klapnięcie na kanapę, czy założenie butów? Wejście w ulicę pełną ludzi czy uliczkę pełną drzew? Czasami taka prosta decyzja pozwala wmówić sobie, że oto wkraczam na ścieżkę dobrych wyborów i kolejny krok stawia się łatwiej. Czasami. W wielu przypadkach zamiast ulgi pojawia się lęk – czy na pewno dobrze

wybieram? W sukurs przychodzą amerykańscy psychologowie (bo któż by inny). Pocieszają, że osoby, które boją się szczęścia, paradoksalnie mają na nie większą szansę. Tacy ludzie wszędzie widzą przede wszystkim porażkę. Snują pesymistyczne scenariusze, gdy idą na randkę i gdy kupują spodnie. „Randka” na pewno zauważy, że jedno oko mam jakieś ta‐ kie, a spodnie niechybnie wyjdą z mody, zanim opuszczę w nich sklep. Trudno w tych okolicznościach cieszyć się chwilą, dostrzec błysk miłości w czyimś oku i to, że nasze pośladki nigdy nie wyglądały le‐ piej niż w tym dżinsie. Dla takich pesymistów psychologowie z Ameryki mają pociechę: gdy przygotujesz się na najgorsze, wyjdziesz szybciej z prawdziwych tarapatów. Zaś nieoczekiwanie przyjemny obrót spraw przyniesie ci nieporównywalnie więcej szczęścia.

Co do mnie, z dystansem podchodzę do rewelacji z Ameryki. Nie wiem, w którą stronę iść i gdzie znaleźć frajdę, więc idę tam, gdzie jeszcze mnie nie było. Bo może w sytuacji braku frajdy najważniejsze jest coś zmienić. Kolor włosów, o ile się je ma. Miasto, jeśli można wejść do po‐ ciągu i wyjechać gdzieś na kilka godzin. Może zamiast słuchać swojego wewnętrznego pesymisty, warto otworzyć okno i wpuścić dowolne dźwięki z zewnątrz. Zaczęła się wiosna i na pewno gdzieś jakiś szpak śpiewa melodię, której nigdy nie słyszeliśmy.

 

Tekst: Mateusz Wójcik

Ilustracje: Kamil Lach

Zobacz też podobne artykuły

Wszystkie wydania ust
  • nr 29

  • nr 28

  • nr 27

  • nr 26

  • nr 25

  • nr 24

  • nr 23

  • nr 22

  • nr 21

  • nr 20

  • nr 19

  • nr 18

  • nr 17

  • nr 16

  • nr 15

  • nr 14

  • nr 13

  • nr 12

  • nr 11

  • nr 10

  • nr 9

  • nr 8

  • nr 7

  • nr 6

  • nr 5

  • nr 4

  • nr 3

  • nr 2

  • nr 1

Nasze przewodniki po miastach
  • Kraków

  • Lizbona

  • Polskie góry

  • Bangkok

  • Lato

  • Kioto

  • Mediolan

  • Singapur

  • Warszawa

  • Warszawa

  • Berlin