„Pada i pada, nici z sianokosów. Już prawie od dwóch tygodni czekamy na kilka dni bez deszczu, żeby skosić trawę i zebrać siano, a na razie nie zanosi się na poprawę pogody. Krowy pasą się na łące, Magnolia zasuszona (tzn. nie daje mleka) czeka na poród na początku lipca. Rozwijamy też nasze kurze stadko: w zeszłym tygodniu kupiliśmy 20 kilkudniowych zielononóżek, które za kilka miesięcy powinny zacząć znosić jajka. Rozpoczął się też sezon owocowy i od zeszłego tygodnia jogurt truskawkowy robimy ze świeżych truskawek od naszych sąsiadów. Czarny bez już przekwitł, ale zrobiliśmy zapasy syropu i zaczynamy robić jogurt bzowy. Prowadzimy też eksperymenty z kozim mlekiem i już w tym tygodniu powinniśmy mieć niewielką próbną partię świeżych serków kozich robionych podobnie do serków okrągłych w krążkach…” – tak brzmi początek jednego z maili, które Ania Łuczywek i Rafał Duszyński, założyciele Drogi Mlecznej, co tydzień wysyłają do grupy swoich klientów, zapowiadając, co w danym tygodniu przywiozą do Warszawy. Jogurty naturalne i smakowe (m.in. miodowo-cytrynowe, z kwiatem czarnego bzu, truskawkowe), serki naturalne podpuszczkowe i z zielonym pieprzem, serek grecki w oliwie z chilli i czosnkiem czy cheddar – to wszystko produkują sami w swoim gospodarstwie pod Wąwolnicą.
Ania skończyła afrykanistykę, pracowała jak menedżerka znanych warszawskich restauracji. Rafał jest z wykształcenia prawnikiem, ale nie pracuje w zawodzie. Jeszcze w czasie studiów zainteresował się filozofią, a konkretnie antropozofią stworzoną przez Rudolfa Steinera, która lakonicznie rzecz ujmując, polega na poszukiwaniu duchowego wymiaru naszej egzystencji i przekłada się też na bardziej praktyczne dziedziny życia. To z niej wywodzi się rolnictwo biodynamiczne, medycyna czy pedagogika waldorfska. Rafał wyjechał do Szwajcarii, by pogłębić swoją wiedzę na ten temat, i tam zdecydował, że chce zamieszkać na wsi. – Rolnictwo daje szansę alternatywnego życia we wspólnocie, jest też misją: bierzesz kawałek ziemi w swoją opiekę i masz o niego dbać – tłumaczy. – Etos rolnika, pojęcie „new peasant”, to nowa idea, za którą tęsknią ludzie zmęczeni życiem miejskim czy ciężką pracą w korporacjach.
Zanim wspólnie z Anią kupili ziemię pomiędzy Kazimierzem Dolnym a Nałęczowem, przez kilka lat mieszkali i pracowali w Anglii. – Zasuwaliśmy i uczyliśmy się, bez tego doświadczenia nic byśmy nie wiedzieli. Zatrudniliśmy się w gospodarstwie biodynamicznym, w którym było 50 krów i mleczarnia produkująca cheddary. A my mieszkaliśmy w prostej drewnianej chatce. To był taki nasz wiejski uniwersytet. Dziś próbujemy tworzyć w Polsce podobne gospodarstwo – wspominają.
Do Polski wrócili, gdy Ania zaszła w ciążę. Ich syn Jaś urodził się w Warszawie, ale chwilę po tym sprzedali swoje mieszkania i zaczęli szukać odpowiedniego miejsca na wsi. Obejrzeli kilka gospodarstw, ale gdy zobaczyli Wąwolnicę, decyzja zapadła niemal natychmiast. Malownicze tereny, łagodne wzgórza, no i odległość od miast – Warszawy czy Lublina –wcale nie taka wielka i dzięki niej ich dzieci mogą mieć częsty kontakt z dziadkami. Ale zaczęło się od ciężkiej pracy: starą chałupę poddali gruntownej renowacji, odnowili i rozbudowali zabudowania gospodarcze, dokupili więcej ziemi niezbędnej do wypasania stada krów. Na końcu w przydomowym sadzie postawili dwie mongolskie jurty, w których dziś prowadzą agroturystykę. – Naszym gościom serwujemy śniadania oparte na własnych serach i jogurtach oraz na produktach z lokalnych, sprawdzonych źródeł. Pobyt w naszym gospodarstwie może być niezapomnianą okazją do przyjrzenia się pracy w gospodarstwie, hodowli krów i produkcji serów – mówią. Ich córka Julka, dziś czterolatka, urodziła się już na wsi.
Wiejskie życie potrafi dać niezależność, satysfakcję, przyjemność obcowania z naturą, ale jest również wymagające. Rafał musi wstać po 5, aby o 6 już po raz pierwszy wydoić krowy, co zajmuje średnio 1,5–2 godziny. Potem (latem) krowy wychodzą na pastwisko (zimą zostają w oborze. – Wolnostanowiskowej na wysokiej ściółce, co jest dla nas ważne – podkreśla Ania), a oni zaczynają produkcję przetworów mlecznych. Wstawiają jogurty, gotują mleko na sery, przekładają dojrzewające camemberty. Wykonują prace w gospodarstwie i organizują dostawy swoich produktów do miasta. Zawożą i odbierają dzieci z przedszkola. Około 18 krowy zgania się z pastwiska i powtórnie doi. A wcześniej trzeba jeszcze sprzątnąć i wyścielić oborę. Ciężko jest im wyjechać na wakacje, bo wtedy trzeba znaleźć odpowiedzialnego zastępcę, który przejmie wszystkie gospodarskie obowiązki. – Każdy wyjazd z domu wiąże się z koniecznością zorganizowania potrójnej opieki: do dzieci, do krów i do mleka. Bo mleko musi zostać przerobione w ciągu 48 godzin od udoju. Żeby wyprodukować słoik jogurtu, potrzeba litra mleka, kilogram cheddara to już 10–12 litrów. Litr mleka na wsi kosztuje 1,2–1,5 zł. A nasze krowy dają zimą 10 litrów, a latem 15 litrów mleka. Dziennie. Oczywiście w dużych mleczarniach są takie gatunki, które dają i 80. Ale czym jest ta krowa, jaki jest jej dobrostan i jakie jest to mleko?
Pierwsze produkty firmowane nazwą Droga Mleczna sprzedali w grudniu 2010 roku na targu w Kazimierzu. – Mieliśmy wtedy już spory repertuar: jogurty, cheddary, goudy, fety – wspomina Ania. Zaczynali od dwóch krów, dziś mają już dziesięć krów dojnych i trzy młode, które w ciągu roku też będą dawać mleko. Produkują tygodniowo 250–300 słoików jogurtu, 60–80 serków, 80 fet. Cheddary czasami nie zdążają porządnie dojrzeć, bo już je ktoś chce kupować – a one muszą poleżeć minimum trzy miesiące. – To jest nic – w porównaniu do jakiegokolwiek poważnego producenta. My jesteśmy wciąż wytwórcami w skali mikro i tacy chcemy pozostać. Nie interesuje nas przekształcenie się w fabrykę: chcemy pozostać niewielką manufakturą, bo przede wszystkim zależy nam na produkowaniu zdrowego jedzenia, na uczciwości wobec siebie i klientów. To jest cel, który nam przyświeca. Nie używamy gotowych pasz, nasze krowy jedzą głównie siano i zboże, jesteśmy ekologiczni, choć jeszcze nie mamy certyfikatów, bo nasze gospodarstwo nie jest jeszcze samowystarczalne: część zboża kupujemy od innych dostawców – opowiadają.
Produkty z Drogi Mlecznej można znaleźć w sklepie Bułka z Szynką przy ulicy Ludnej oraz w sklepie Chleb-Sklep przy Puławskiej w Warszawie. Serwuje je także kilka warszawskich restauracji, m.in. Delikatesy TR czy Opasły Tom. Mieszkańcy i letnicy z Kazimierza Dolnego znajdą ich sery na targu oraz w restauracji Kuchnia i Wino.
Droga Mleczna, Zawada 57, 24-160 Wawolnica
Zobacz też podobne artykuły
Skóra naszej planety
Dla życia kluczowe jest to, czego nie widać. Otacza nas ocean mikroorganizmów, które regulują funkcjonowanie świata. Dla Klaudii Sidorowicz najpiękniejszym tego przykładem jest gleba. Swój ogród probiotyczny nazywa kliniką na świeżym powietrzu i z pasją go pielęgnuje. My zapytaliśmy ją jak go uprawia. „Wszystkie problemy świata można rozwiązać w ogrodzie.” Geoff Lawton Budzisz się rano i myślisz
# Klaudia SidorowiczWarzywa ze wsi Warszawa
Do Tadzinka, gospodarstwa państwa Majlertów i Zielińskich, dojeżdżam ulicą Marywilską; to wciąż jeszcze Warszawa, ale już wygląda jak wieś. W dawnej stodole, która jest dzisiaj sklepikiem, pełno ludzi. Zaczął się sezon na szparagi. – Chce pani zobaczyć, jak rosną? – pyta Ludwik Majlert. Pewnie, że chcę. Wychodzimy w pole. – Te chude, wysokie sadziliśmy przed rokiem;
# DYNIE, GOSPODARSTWO, Majlert, szparagiKawa, rośliny i sport
Cała kawiarnia tonie w kwiatach, rośliny stoją na podłodze, w oknach. Przy wejściu mały gąszcz, w nich ukryte dwa fotele. W tej roślinnej enklawie można się zaszyć, by wypić perfekcyjne espresso lub aromatycznego dripa, zjeść domowe, jeszcze ciepłe pain au chocolat albo delikatny sernik. Poczytać, posiedzieć, pomyśleć. I spotkać przemiłych właścicieli, Anię i Kubę. USTA
# Ana Markowiak, Błażej Stempin, Brisman, coffee, kawowoy bar, Kuba Markowiak, Mateusz Gaca, Piece of Cake, Poznań, Ralf Rüller, rośliny, seks, The BarnPorozumienie ponad przepisami
– We „Wschodzie” Stasiuk pisał, że w Polsce jest centrum świata, że tu się krzyżuje wiele dróg. Gotując razem, przypominamy to sobie i odkrywamy zupełnie nieznane kulinarne zakamarki. Związane z historią i tym, jak przenikały się u nas różne tradycje – rzuca Maciej Nowicki, który z Rafałem Bernatowiczem jest w kolektywie KoperBernNowicki. Okazuje się, że obaj
#