Rozmawiała Monika Brzywczy
Twierdzisz, że ludzie dzielą się na takich, którzy uwielbiają seks w lesie, i takich, którzy nigdy tego nie spróbowali.
Tak. I jest to podział, który biegnie przez wszystkie warstwy społeczne, regiony, zawody. I wcale nie jest tak, że ludzie ze wsi są na
ten seks w naturze dziś bardziej otwarci. Chociaż na ogół wiąże się to z pewnym obyciem, kontaktem ciała z przyrodą. Są osoby, które mają fizycznie problem z obcowaniem z naturą, które nigdy nie chodziły boso po lesie, nie ocierały się nagim grzbietem o konary drzewa, nie kąpały się nago w rzece czy jeziorze. Jak to twoim zdaniem wygląda procentowo i z czego ta otwartość.
[…]
W dawnych czasach w wiejskich chałupach po prostu mieszkało zbyt wiele osób. A jeśli chciało się uprawiać seks przedmałżeński czy pozamałżeński, to już w ogóle trzeba się było ukryć. Na pierwszą randkę szło się na spacer do lasu!
No właśnie, a już od lat 70. do kina, a teraz raczej do restauracji czy kawiarni. Wtedy, przy metrażach peerelowskich, mogło być trudno z ciągiem dalszym. Ale dziś każdy ma swoje mieszkanie, ludzie są rozgęszczeni, można się schować przed wzrokiem innych. No i ten kontakt z naturą u mieszczuchów się zatracił. Ja na początku myślałem o książce z wywiadami, w których różne osoby będą się dzielić osobistymi opowieściami o seksie na łonie natury, ale czasu nie starczyło. Może w następnej książce!
Za to w „Sex in Nature” dużo jest twoich bardzo barwnych wspomnień. Bez pruderii opisujesz erotyczne historie, które przytrafiły ci się w malowniczych okolicznościach przyrody.
Nie wszystkie, tylko część z nich! Powiedziałbym, że to takie poglądowe historie. Nie należę do zupełnych ekshibicjonistów, po prostu chcę ludzi zachęcić do powrotu na łono natury, bo uważam, że seks w takich warunkach może być niesamowitym przeżyciem na wielu poziomach. Dzięki niemu stajemy się pełniejsi. A co ciekawe, kiedy podpytywałem na różnych hipisowskich i alternatywnych forach w Polsce o te sprawy, to okazało się, że więcej jest osób, które się w naturze masturbują, bo przyroda ich zachwyca, jakby chcieli się z nią kochać. Przeglądałem też różne strony, wpisywałem w różnych językach hasło „seks w lesie” i muszę powiedzieć, że wyniki były bardzo nudne i stereotypowe. Najlepsze filmiki znalazłem na stronach indyjskich. Bo tam jest spore przeludnienie, często życie toczy się w dużych rodzinach, więc pary umawiają się na randki i seks w lesie, o ile go mają w okolicy. A może po prostu ludzie są tam romantyczni i jest zapotrzebowanie na takie historie?
Są przepisy w Polsce i w innych miejscach na świecie, które regulują sprawy nagości i seksu w miejscach publicznych – zdarzyło ci się dostać mandat?
Mnie? Nigdy! Ale ja wiem, jakie miejsca wybierać. Szczególnie że mam olbrzymi kawał własnego lasu… Proponuję w książce taktykę schodzenia baaaardzo daleko ze ścieżki. Zazwyczaj to wystarcza, żeby stać się mało widocznym, o ile to nie jest sezon grzybiarski. I na pewno nie chodzi mi o to, by komuś się pokazywać, kogoś gorszyć, szczególnie że są kraje, w których grożą za to naprawdę wysokie kary, albo można zostać zlinczowanym. U nas w Łódzkiem jedna para dostała kolegium – 1500 zł za uprawianie seksu w lesie. Właściciel terenu nagrał ich kamerką. Zgłosił to nie dlatego, że mu to przeszkadzało samo w sobie, ale po prostu zostawiali mu gumki w lesie. Fuj, tego się nie robi! Ja sobie życzę, żeby ludzie moją książkę czytali i eksperymentowali, ale nie chcę, by w lasach było tyle parek uprawiających seks, że nie da się już pójść na grzyby [śmiech].
Co dobrze jest wiedzieć, zanim się wyruszy po tę erotyczną przygodę do lasu?
Warto znać gatunki drzew. Iglaki i ich szyszki z żywicą bywają nieprzyjemne, gdy się chce wygodnie leżeć. Wyjątkiem są lasy świerkowe. Świerk ma delikatniejsze igły, a dno lasów świerkowych jest bardziej mszyste. Moje ulubione drzewa to buki i graby. Buk ma gładką korę, a las bukowy skąpe runo lub leży w nim sama ściółka. Dobrze jest znaleźć zwalone drzewo bądź pochylone. Wtedy może stanowić osłonę albo taką jakby ławeczkę… Niestety wiele polskich lasów to takie nasadzenia (jak plantacje sosen), gdzie wszystko widać na wylot na kilometr, a do tego jeżyny lub pokrzywy na dnie lasu, szyszki uwierają cię w plecy – tego nie lubię. W sośninach się nie zatrzymuję, wolę pojechać do bardziej naturalnych miejsc. Z okna samochodu widzę jakość lasu, jak dobry kucharz rozpozna po zapachu jakość pizzy już 10 metrów przed knajpą. Spoko są lasy sudeckie lub mazurskie, gdzie rośnie wiele świerków. Dziki Beskid Niski, no i genialna jest Puszcza Białowieska. Wiem – to rezerwat przyrody, ale są miejsca, do których da się wejść. Są obłędnie piękne, takich omszonych form drzewnych jak tam – nie ma nigdzie!
[…]
Pamiętasz swój pierwszy raz w naturze?
Tak, ale nie wiem, czy to było takie spektakularne. W tych pierwszych razach zawsze jest niepokój, bo słyszymy jakieś hałasy,
dźwięki, coś, co zaburza naszą przyjemność. Trzeba się tego pozbyć i wyluzować. Dobrze jest wybierać miejsca tak, żeby nikogo
nie zgorszyć, no, ale w końcówce imprezy przy ognisku latem ludzie już mniej się krępują, a poza tym jest ciemno.
[…]
A kochasz się jeszcze w łóżku?
Pewnie! To tak jak z dzikimi roślinami, którymi się zajmuję zawodowo. Nie jadam ich cały czas, ale stanowią jakiś procent mojego
menu. Podobnie jest z seksem – las i łąka to pewnie nie więcej niż ćwiartka. Ale powiem ci coś jeszcze: sądzę, że w wielu kobietach
jest głęboka potrzeba bycia poderwaną, uwiedzioną w takim dzikim miejscu. Opowiedzenie kilku historii na ten temat i uczucie,
że się jest z kimś, kto zna las jak własny dom, działa jak afrodyzjak.
Fragment wywiadu pochodzi z najnowszego Magazynu USTA, który kupisz TU.
Poleć ten artykuł na Facebooku lub skopiuj link