– Zawsze fascynował mnie człowiek, jego konstrukcja fizyczna i świadomość – opowiada Justyna. – Dlatego postanowiłam studiować psychologię. Ale szybko zrozumiałam, że nas i nasze ego chroni tyle mechanizmów obronnych, że terapią gadaną trudno się przez nie przebić. Praca nad demontażem tych pancerzy może trwać latami. Tworzymy wkoło siebie bańkę iluzji, chroniącą nasze traumy i ból. Ale ciało tego nie robi, widać w nim, co psychika próbuje ukryć – stwierdza. Dlatego na pierwszym spotkaniu Justyna rozmawia z pacjentem o jego potrzebach, a potem staje z nim przed lustrem i wspólnie przyglądają się jego ciału. Kiedy przystępuje do masażu, jest uważna i skoncentrowana. – Obecność i uważność są kluczowe. Staram się czuć ciało pacjenta, jego stan psychiczny, aurę. Takie bycie z drugim człowiekiem uzdrawia, głęboko porusza. Bez względu na to, jaką technikę zastosujesz – mówi Justyna, która zna ich wiele.
Jeszcze w czasie studiów mama zafundowała jej kurs masażu klasycznego, ale wynudziła się na nim jak mops. Rzuciła psychologię, wyjechała do Szkocji, by uczyć się rzeźby. – Z pasją lepiłam kobiece kształty. Ale tęsknota za Polską sprowadziła mnie z powrotem. Następne lata spędziła, ucząc się różnych rodzajów masażu i pracy psychologicznej. Zafascynowała ją Huna – hawajska filozofia, którą starała się połączyć z pracą z ciałem. – Po szkoleniu chciałam masować wszystkich ludzi, jakich spotkałam, byłam zafascynowana Lomi – wspomina. Później uczyła się nowych technik, np. MER – Mięśniowo Powięziowe Rozluźnianie Energetyczne z Satiartim Peloquinem, przeszła kurs nauczycielski Yin Yogi, szkolenie z Totalnej Biologii. Dziesięć lat praktykowała ustawienia hellingerowskie u nauczycieli z Polski i Niemiec. Kilka miesięcy spędziła w Peru na ceremoniach ayahuaski i nauce zielarstwa u szamanów. Przeszła dwuletnie szkolenie z terapii biodynamicznej czaszkowo-krzyżowej, no i teraz od paru lat uczy się Procesu Tworzenia u Leny Świadek. – Obecnie to moja największa miłość zawodowa, wciąż przez ciało, ale bardziej angażująca świadomość – wyjaśnia Justyna. – To przede wszystkim praca z wzorcami, które mamy wdrukowane, objawiającymi się w naszych relacjach z bliskimi, w pracy i biznesie. Kiedy łączymy się z głęboką świadomością wszechświata, Bogiem, światłem, źródłem, jakkolwiek to nazwiemy, możemy diametralnie zmienić te wzorce i nasze życie. To połączenie pracy z ciałem (bodywork) i z „wnętrzem” daje niesamowite efekty. Ludzie rozkwitają – tłumaczy moja masażystka. Potwierdziło się to u wspomnianego kolegi, który wyznaje: „Justyna tak naprawdę wykonuje masaż duszy. Potrafi dotknąć na tyle głęboko, by dotrzeć do warstw stanowiących jądro życia, gorącą magmę, z której wszystko powstało – źródło energii. Przykre wspomnienia spadają w postaci łez na podłogę, a napięte i bolesne miejsca w ciele rozluźniają się”.
Można wybierać między masażem powięzi, czaszkowo-krzyżowym a Procesem Tworzenia. Możemy je także łączyć. – Techniki dobieram intuicyjnie. W zależności od stopnia świadomości danej osoby, otwartości na zmianę, gotowości do pracy. Czasami jedna sesja dużo zmienia: przechodzi wieloletnia migrena albo mijają kłopoty ze spaniem. Innym razem trzeba kilku spotkań, ale niektórzy muszą głębiej terapeutycznie pracować i wtedy trwa to dłużej – opowiada Justyna.
Masaże wspiera czystymi olejkami eterycznymi terapeutycznej jakości. Uważa, że esencje roślin „rozmrażają” niektóre blokady, a same rośliny postrzega jako „nauczycieli” i dlatego też poleca olejki CBD. – Duch tej rośliny uczy nas stabilności psychicznej, wzmacnia odporność i regeneruje układ nerwowy – mówi. Sama założyła markę Łąka i Las, z olejkami właśnie. Można je pić w formie kropelek, wtedy działają uspokajająco i wyciszająco, ale i zwiększają koncentrację. Mają działanie antynowotworowe i antydepresyjne, pomagają na bezsenność, łagodzą ból. Można je też stosować zewnętrznie, masować nimi twarz, co działa odmładzająco – świetnie regeneruje skórę i działa antytrądzikowo.
Dzięki pracy z Justyną mijają wrosłe traumy, ból w ciele odpuszcza, wzrasta samoakceptacja. – Mam wrażenie, że jak ciało puści, to głowa też za nim pójdzie. Odwrotnie niekoniecznie. Zmiana musi być zakorzeniona w ciele.
Tekst: Monika Brzywczy
Justyna Zawadzka – Terapia Ciała
www.facebook.com/jzawadzkaterapiaciala
Poleć ten artykuł na Facebooku lub skopiuj link