W podobny sposób, przyrządzała też dzikie szparagi, których była w sezonie wielką amatorką. Rzecz w tym, żeby liście i warzywa poddane były tylko minimalnej obróbce, lekko posolone, koniecznie z odrobiną masła lub oliwy, by tłuszcz wsparł transfer witamin, i żeby nic nie zakłócało ich naturalnego, jedynego, właściwego im smaku. Dla mnie to kwintesencja celebrowania świeżości i szacunku dla osobowości rośliny i kwintesencja lata w moim domu rodzinnym.
Składniki:
- 5-6 dużych liści na osobę
- oliwa/ masło do smaku
- sól do smaku
- 0.5 cebuli posiekanej
Łodygi odetnij od liści, pokrój na segmenty 5 cm, zielonym szparagom , jeśli je robisz- utnij tylko końce. Liście i łodygi umyj i osusz. Naczynie do gotowania na parze przygotuj (używam wysłużonych chińskich dużych bambusowych), postaw na garnku z gotująca się wodą, wrzuć łodygi, paruj 5-7 minut: sama wolę al dente, więc ja 5. Po tym czasie dołóż na łodygi liście na 4 minuty i rozsyp na nie pokrojoną w drobniutko kostkę cebulę. Wyłóż na podgrzany półmisek, oprósz solą i polej odrobiną stopionego masła lub oliwy. Czasem używam oleju rydzowego, który zaskakująco sprawia, że rośliny zyskują w smaku coś pierwotnego, są na powrót blisko ziemi. „Szpinak myj łodygą w górę, liściem w dół”, mawiała. Szczególara.
Tekst i zdjęcie: Anna Królikiewicz