Wyciągają tu z długo gotowanych merchewek cały kolor, smak jest intensywny, komfortujący, kojarzący się jednoznacznie z tajskim, a konsystencja jest lekka, kremowa, muślinowa. Nas zachwyciła i ta zupa i świetna pho z pachnotką, której nikt nie żałował anyżu i przypraw gotując. Ceramika do dań jest nowa i do niektórych – autorska, aromatyczna wspomniana pho podawana jest w ślicznych miseczkach, wołowina z dania głównego doczekała się własnej, dla siebie projektowanej polskiej kamionki, żeby przed państwem wystąpić: dbałość o szczegóły to już znak firmowy GO.
Nowa karta oparta jest o myśl o street foodzie, azjatyckim gotowaniu ulicznym (w intermezzo między przystawkami, a daniami głównymi spotykaja się niespodziewnie dobrze dwie Azje: mniejsza musem z tureckiej chałwy i większa: gorzką cytyną sorbetu, USTA spróbowały jeszcze sorbetu z rokitnika, ach!).
Przystawki podane są w takiej formie, która z założenia zachęca i ułatwie jedzenie dłońmi: lubimy tak, bo cenimy taktylne cechy pokarmu i cieszymy się, że możemy publicznie bez rumieńca wsuwać w ten sposób tęgiego tatara podanego interesującym krakresie wypieku kuchni z majo wasabi i tarty żółtkiem, albo kawałki podudzia kurczaka uformowane w walce w chrupkim cieście z gorącego woka majo chilli. Że nie wspomnę o żeberkach z głownego dania: marynowanych, podanych w sezamie i lepkim sosie Johny Rude Boy (wyraźnie niegrzecznym i właśnie palce lizać! ) z patatkami.
Wyrafinowanym, także wizualnie, daniem na przystawkę jest sałatka ze śmietany miso z delikatną kompozycją rześkiego słodkiego groszku z żywą rzodkwią w kontraście. Co nieczęste: bardzo mocną pozycją w karcie dań gównych jest talerz wegański: wspaniały kleisty, nasączony sosem z konfitowanych pomidorów ryż, do niego gorący, prawie surowy brokuł i jedwabne japońskie tofu w autorskiej tempurze: wygląd talerza fine dining, a brzuchy bardzo nasycone i rozgrzane porcją. Dla mięsożercow (tak nazywał się blog założony przez Kiliańskiego jeszcze w liceum fajny stek bavette błękitny na skarmelizowanych brzegach, różowy wewnątrz z risotto na mleku kokosowym. No i ta babczeka na deser: ultra czekoladowa z lukrem kokosowym i kwiatem soli.
Jan Kiliański ma dopiero 26 lat, jest skromny i spokojny pewnością, jaką się ma, kiedy się wie, po co i dla kogo się jest w kuchni, i ile się praktykowało: w restauracji Concept w Warszawie, bistro Kaskrut, w Santceloni w Madrycie i Dos Cielos w Barcelonie. No i uwaga: Jan (obok Marcina Popielarza z orłowskiego Białego Królika) jest półfinalistą konkursu S. Pellegrino Young Chef. Polskę reprezentują jeszcze tylko dwaj kucharze: to może oznaczać, że Trójmiasto górą !!
Przedpremierowo próbujemy autorskiego sosu XO: jak ze straganów szanghajskich, ale w wersji Główna Osobowa. Suszone krewetki zastępuje śledź, wśród mięs jest gęsina: pocisk umami z zaróżowionych Ustach. Brawo!
Tekst: Anna Królikiewicz
Zobacz też podobne artykuły
Przewodnik po Warszawie
Od pierwszego numeru UST, w którym prezentowaliśmy Berlin, i drugiego, gdzie pojawił się Poznań, opublikowaliśmy już 21 przewodników po miastach w Polsce i za granicą. Nie było wśród nich dotychczas Warszawy, choć odpowiedni bedeker jej się należy, a tutejsze miejsca znamy świetnie – ze wszystkimi ich niuansami; nie raz obserwowaliśmy jak powstają, znamy ich zawikłane
#W mieście smoka. Przewodnik po Krakowie 2020
Dawno nie zaglądaliśmy do Krakowa – wybieramy się więc na południe, by sprawdzić czy krakusi nadal bawią się na imprezach w piwnicach kamienic, chodzą ze znajomymi na pole, a towarzyskie serce miasta bije na Kazimierzu. U schyłku letniego sezonu meldujemy się w mieście smoka, by sprawdzić, dokąd zaprowadzą nas lokalsi, by dobrze zjeść i wypić
#Rewiry gościnności
„Kelner na służbie posiada tylko jedną godność, a tą jest nienaganne obsługiwanie gości” pisał Hrabal w „Obsługiwałem angielskiego króla”, ale w Polsce etos pracy kelnera nie istnieje albo występuje w szczątkowej formie. A przecież to od obsługi w dużej mierze zależy udane wyjście do restauracji. Bohaterami naszego tekstu są ludzie, którzy potrafią sprawić, by gość
#Bywalcy
O czarnym jazzie nad gruzami miasta, prywatkach z bohemą artystyczną w PRL-u i życiu towarzyskim czasów Instagrama opowiadają warszawscy bon vivanci. Ludzie tworzący i dokumentujący życie kulturalne swojej epoki. Tadeusz Rolke Fotografik, rocznik ’29. W PRL-u pracował dla tygodników „Stolica” i „Przekrój”, miesięczników „Polska”, „Ty i Ja”. W roku 1970
# Błażej Żuławski, Grzegorz Ciechowski, jazz, Małgorzata Potocka, Tadeusz Rolke, ugust Agbola O’Brown, Warpechowski