W środę odebraliśmy telefon. Czy chcecie zjeść śniadanie z Etgarem Keretem? Przyjeżdża do Polski za kilka dni ze swoją mamą Orną. Jasne, że chcemy! A nawet chętnie dla niego to śniadanie przygotujemy. W sobotni poranek w warszawskiej kawiarni Dwa Osiem czekaliśmy w pełnej gotowości. Wiedzieliśmy, że Keret nie je mięsa, więc poprosiliśmy Michała Gniłkę, by przygotował trzy wegańskie dania i deser.
Dla Kereta Michał Gniłka przygotował: buraczany chłodnik z grillowanym koprem włoskim, kminem i kokosowym jogurtem, francuskie tosty z nasionami chia, twarożkiem migdałowym o smaku wody różanej i konfiturą z rabarbaru i kwiatami nasturcji, chrupkie paczuszki z papieru ryżowego nadziewane tabbouleh z młodymi listkami z winegretem z ouzo z sosem tahini, sałatkę z bobu, daktyli i pęczaku. Etgar Keret stwierdził, że był to prawdopodobnie najlepszy posiłek, który zjadł w Polsce.
Kiedy Orna i Etgar pojawiają się w bramie praskiego podwórka, wszyscy jesteśmy bardzo spięci. My, bo mamy rozmawiać z ulubionym pisarzem, Orna, bo to jej pierwsza wizyta w Polsce od czasów wojny. Wcześniej nie miała odwagi tu przyjechać. Jej dom już nie istnieje, niewiele miejsc wygląda dziś jak wtedy, gdy tu mieszkała. „Z Polski zostały mi tylko smaki i zapachy” – mówi. „W każdym jabłku szukam smaku tego z polskiego sadu”. Po drugim daniu atmosfera się rozluźnia. A kiedy Orna zaczyna czyścić chusteczką ekran smartfona, na który nagrywamy rozmowę, i mówi: „Nie mogłam na to patrzeć, teraz znacznie lepiej. Tak to jest, kiedy bierze się mamę na wywiad” – czujemy się zupełnie jak na rodzinnym śniadaniu.
Twoją domeną są krótkie formy literackie. Czy tak samo jest z kuchnią ‒ wolisz przekąski od głównych dań?
Zdecydowanie. Przekąski zwykle są smaczniejsze. To tak jak w kinie. Często najlepsze są role epizodyczne. Protagonista bierze
na siebie ciężar całego filmu. Aktor drugoplanowy już nie, dzięki czemu może być nietuzinkowy, nieprzewidywalny, barwny. Podobnie jest z jedzeniem – główne danie ma być sycące i zdrowe, z przekąskami kucharz może zaszaleć. Mam taką strategię, że w restauracjach biorę dwie, trzy przekąski zamiast dania głównego.
Kiedy podróżujesz po świecie, szukasz wyjątkowych miejsc kulinarnych?
Niespecjalnie. Znam natomiast większość sklepów z zabawkami (śmiech).
A w Izraelu?
Kiedy Anthony Bourdain [amerykański szef kuchni, autor telewizyjnych programów kulinarnych przyjechał do Izraela i poprosił mnie, żebym pokazał mu coś wyjątkowego w naszej kuchni, zabrałem go na kultowy sabich. To jedyne prawdziwie izraelskie da- nie kuchni ulicznej. Cała reszta to arabszczyzna. Sabich składa się z bakłażanu, jajek, sosu z marynowanych owoców mango i hummusu. Jest bardzo aromatyczny. Jak go zjesz, cały przesiąkasz zapachem przypraw. Przepyszne!
Gdzie można go kupićć?
Wszędzie, ale oryginał tylko w jednym miejscu. Człowiek, który go wymyślił, ma około 70 lat. Wciąż prowadzi swoją budkę z jedzeniem. Kiedyś sprzedawał papierosy i inne rzeczy, którymi zwykle handluje się w kioskach.
Ludzie dopytywali się, czy ma też coś do jedzenia, więc wymyślił te kanapki. Najpierw nie miały nazwy, ale klienci mówili: „Sabich, daj mi jeszcze jedną”, i tak powstała. Przed kioskiem zawsze ustawia się długa kolejka. Czeka się około 40 minut, bo Sabich wszystko robi własnoręcznie i nikogo nie zatrudnia do pomocy. W oknie wisi powiększona kopia jego prawa jazdy, żeby klienci mieli pewność, że jedzą produkt autentyczny. Przyrządzenie idealnego sabich wymaga chirurgicznej precyzji, bo wszystkie składniki są rozdrabniane w środku, w picie.
Podobno jesteś wegetarianinem już od piątego roku życia. W jakich okolicznościach podjąłeś taką stanowczą decyzję?
Tata zabrał mnie do kina na film „Bambi”. W jednej ze scen myśliwi zastrzelili matkę jelonka. Rozpłakałem się. Tata spytał: „Co się stało?”. „Płaczę, bo myśliwi bez powodu zabili mu mamę” – odpowiedziałem. Na to tata, chcąc mnie pocieszyć, mówi: „Nie, nie. Mają powód ‒ chcą zrobić z niej sznycel”. Wtedy postanowiłem, że nigdy nie wezmę do ust mięsa – kawałka mamy jelonka Bambi.
Co na to pani Keret?
Orna: Powiedziałam do męża: „Wiesz, że nasze dziecko jest bardzo uparte. Nie ma sensu z nim walczyć. A jeśli pozwolimy, za dwa miesiące mu się znudzi, zobaczysz”. Nie znudziło mu się do tej pory. (>>>)
cały wywiad do przeczytania w nowych USTACH drukowanych
tekst: Karolina Rogalska, zdjęcia Krzysztof Kozanowski, podziękowania doa Dwa Osiem i Michała Borkiewicza za pomoc w realizacji sesji.